Forum Sound of Asia Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[18+] The Gazette Life

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sound of Asia Strona Główna -> Twórczość literacka fanów / Tasiemce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Megan
♡ Jrock ♡



Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 4531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: ♀

PostWysłany: Nie 18:18, 19 Cze 2011    Temat postu: [18+] The Gazette Life

Dobra, widzę, że za czasów, gdy forum jakoś funkcjonowało to najbardziej oblegane były działy HP i FF, tak więc postanowiłam tutaj pokazać swoje najnowsze dzieło. Tyczy się ono Gazette, bo tak mnie natchnęło :hamster_evillaugh: A raczej "Pledge" mnie zmusiło do napisania czegoś, bo wyglądają tam tak gorąco, że jezuuuuuuu :hamster_redface: Ruki jest taaaaki piękny, a reszta... :hamster_bigeyes: I jakby nie patrzeć najbardziej zachwycił mnie mały Ruki, a nie jest on moim ulubieńcem heh :hamster_redface:

Tytuł: Nie ma i co mi zrobisz?
Przedział wiekowy: powyżej 18 (sceny erotyczne, yaoi, etc)
Status: w trakcie powstawania
Występują:
Aoi
Uruha
Reita
Ruki
Kai
Sheila
osoby drugoplanowe

Miejsce: Japonia, USA, być może jakieś inne miejsca

1.

Ze złością otwarłam drzwi do mieszkania, które zajmowałam wraz z moim najlepszym przyjacielem. To było nie do pomyślenia! Po prawie dwóch latach ciężkiej harówy zwolnili mnie! Tak po prostu podziękowali mi za współpracę nawet nie zaszczycając mnie konkretnym powodem. Cholerni snobistyczni egoiści. Szczury niemyte. Och, nie, nie będę obrażała zwierząt. Nawet najobrzydliwszy stworek jest lepszy od tych… pożal się Boże padalców.
Rzuciłam torbę na szafkę stojącą w korytarzu i krzyknęłam głośno. Cholera, zwariuje.
- Sheila? – usłyszałam głos Uruhy dochodzący z salonu. A ten co tu robi? Zerknęłam na zegarek sprawdzając godzinę – dochodziła czternasta. O tej porze nigdy nie było nikogo w domu. Więc co tu robi Uru?
- Kouyou? – zawołałam zostawiając wierzchnie nakrycie w korytarzu. – Co ty tu robisz? – spytałam wchodząc do salonu. Mężczyzna siedział na kanapie trzymając w dłoni pilota. Na mój widok wyłączył odbiornik.
- Słuchaj – zaczął niepewnie przygryzając wargę. O, nie. Tylko nie to! Zawsze gdy Takashima tak robił wiedziałam, że stało się coś złego. Zacisnąwszy dłonie w pięści czekałam na to co ma do powiedzenia. Cholera, cholera, cholera! Wszystko musi dziać się akurat dzisiaj?!
- Mów, Kouyou, mów! – jako jedna z nielicznych osób zwracałam się do każdego z chłopaków po imieniu czy nazwisku i nie używałam ich przezwisk. Tak po prostu miałam odkąd ich poznałam i jakoś nie zmieniło się aż do teraz. Znałam ich od trzech lat, ale, nie zrozumcie mnie źle, nie chciałam się z nimi aż tak bardzo spoufalać. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale były takie sprawy w moim życiu o których nie chciałam nikomu mówić. To i tak już były zamknięte rozdziały w moim życiu i nie było sensu do nich wracać. Kochałam chłopaków jak rodzonych braci, cieszyłam się z tego, że oni także traktują mnie tak, jakby należała do nich i nigdy też nie naciskali, żeby inaczej ich traktowała. Czasami czułam się w ich towarzystwie nieswojo, ale było to bardzo rzadko. Ostatnio nie pamiętam nawet kiedy tak było.
- Mieliśmy hm… drobne spięcie na próbie – wyjaśnił Uruha. – No i… huh, Ruki wściekł się na Kaia i doszło do rękoczynów. – zerknął na mnie spod swoich niesamowicie długich rzęs. – Aoi chciał ich rozdzielić, ale Ruki nie patrząc co robi uderzył go w głowę mikro… Sheila? – popatrzył na mnie, czułam jego wzrok na plecach. W pośpiechu zakładałam płaszczyk i buty.
- Gdzie on jest? – spytałam spiętym głosem. Nie chciałam okazywać słabości, nie w obecności Uru. W niczyjej obecności nie mogłam sobie na to pozwolić. Nie chciałam by ktokolwiek z nich widział moje łzy.
- Zawiozę cię – Uruha otworzył przede mną drzwi i oboje popędziliśmy korytarzem w stronę wind. Mimo, że byłam niższa od niego i miałam na nogach niebotycznie wysokie szpilki dorównywałam mu kroku tak, że nie musiał przeze mnie zwalniać. Zawsze dostosowywałam się do potrzeb innych nie zważając na swoje własne. Podczas jazdy do szpitala całą drogę nie odezwałam się słowem siedząc w fotelu sztywno, jakbym kij połknęła. Oddychałam cicho i wpatrywałam się uparcie w przednią szybę auta. Dłonie mocno splotłam ze sobą by kierowca nie zauważył ich drżenia. Serce waliło mi jak młotem, a jedyne o czym mogłam teraz myśleć był Yuu. Cholera, zatłukę Rukiego!
Do szpitala dojechaliśmy w ekspresowym tempie łamiąc wszystkie możliwe przepisy drogowe. Nie czekając aż gitarzysta wyłączy silnik, wyskoczyłam z jego Jaguara i pobiegłam w stronę izby przyjęć, gdzie znajdowała się reszta zespołu. Wpadłam tam z chęcią zamordowania Rukiego, ale gdy zobaczyłam jego drobną postać siedzącą na krześle z twarzą ukrytą w dłoniach, zrobiło mi się go żal. Obok niego stał Reita z dłońmi wsuniętymi w kieszenie spodni, a Kai palił papierosa spoglądając nieprzychylnie na pielęgniarkę stojącą za recepcją.
- Sheila! – zawołał na mój widok Reita i podszedł do mnie chwytając moje dłonie w swoje. Wyrwałam mu się. Nie lubiłam gdy ktoś mnie dotykał i może to wyglądało trochę niezręcznie nawet w takiej chwili nie chciałam być dotykaną przez któregokolwiek z nich.
- Co z Yuu? – popatrzyłam Reicie w oczy szukając w nich czegokolwiek co mogłoby mi powiedzieć w jakim jest stanie. – No?!
Westchnął głęboko.
- Właśnie robią mu tomografię komputerową głowy – odparł Akira robiąc krok w tył. Spoglądał na mnie tak, jakby… z wyrzutem? Nie miałam ochoty zawracać sobie teraz tym głowy, ale, cholera, dobrze wiedział, tak, jak reszta, że nie lubię gdy przekracza się granicę, które ustanowiłam. Nigdy nie mieli z tym problemu, a teraz Suzuki odpierdziela cyrk. Minęłam go i usiadłam obok Matsumoto. Nawet nie drgnął.
Czekałam jak na szpilkach na lekarza, pielęgniarkę czy kogokolwiek kto mógłby powiedzieć, jak się czuje Shiroyama. Uruha w tym czasie zdążył przyjść do izby i usiąść po drugiej stronie Rukiego. Poklepał go po ramieniu i wyszeptał coś do ucha wokalisty, który jedynie wzruszył ramionami w dalszym ciągu nie zmieniając swojej pozycji.
W końcu pojawiła się starsza kobieta ubrana w kitel. Wszyscy chłopcy zerwali się z miejsc, więc ja również za nimi poszłam. Stanęłam tak by żaden z nich nawet nie otarł się o mnie i słuchałam uważnie.
- Nic mu nie będzie. Jest trochę ogłupiały, ale tomografia nie wykazała niczego niepokojącego. Założyliśmy mu trzy szwy, które zdejmiemy za dwa tygodnie. Dobrze by było gdyby ktoś z nim teraz pomieszkał…
- Ona z nim mieszka – Reita wskazał na mnie ruchem głowy. Kobieta zerknęła na mnie.
- Musi go pani pilnować. Może mieć zawroty głowy, wymiotować czy słaniać się na nogach. Jest w szoku. – odwróciła się do Rukiego. – A pan na przyszłość niech używa mikrofonu do śpiewania, a nie nokautowania przyjaciół – uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami. Ruki jęknął i ze łzami w oczach spojrzał na mnie. chyba obawiał się mojej reakcji, ale gdy tak patrzyłam na jego zgarbioną postać, nie potrafiłam się na niego gniewać. Uśmiechnęłam się lekko mówiąc:
- Nie martw się, zajmę się nim.
Dwie godziny później Uruha odwoził mnie i Yuu do naszego mieszkania. Mężczyzna oparł się o mnie i przysypiał. Nie chciałam go odpychać, ale dziwnie się czułam, gdy po trzech latach ponownie poczułam ciepło jego ciała. Było mi tak dobrze. Musiałam to przyznać sama przed sobą. Od chwili gdy uratował mnie przed moim własnym ojcem, więcej mnie nie dotknął. Nawet nie wiedział, że mężczyzna, który miał zamiar mnie… posiąść był moim ojcem. Nie mogłam mu tego powiedzieć, za bardzo się wstydziłam. Miałam wtedy zaledwie siedemnaście lat, byłam przerażona tym co się działo i odurzona jakimiś środkami psychotropowymi. Miałam poranione, posiniaczone i brudne ciało, ale Yuu po tym, jak znokautował mojego ojca, wziął mnie w objęcia i zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Zabrał mnie do siebie do domu, zapewnił jedzenie, dach nad głową i ciepło rodzinnego domu. sprowadził zaufanego lekarza i tylko dzięki temu uniknęłam wielu nieprzyjemnych komplikacji zdrowotnych. Jego przyjaciele z zespołu byli dla mnie od początku bardzo mili i traktowali mnie jak rodzinę. Poczułam się kochana choć były momenty w których się ścieraliśmy. W tych nielicznych momentach gdy któryś mnie dotknął wpadałam w panikę i albo uciekałam do swojej sypialni, albo wybiegałam z mieszkania. Shiroyama kilkakrotnie próbował namówić mnie na wizytę u terapeuty, ale na samą myśl o obcym człowieku przed którym musiałabym się obnażyć psychicznie czułam mdłości. Yuu to rozumiał, bo więcej nie naciskał. Zawsze powtarzał, że mogę na niego liczyć i że nie pozwoli mnie więcej skrzywdzić. Wierzyłam mu. Od początku do końca.
Uru pomógł mi doprowadzić Yuu do mieszkania, a później do sypialni chłopaka. Położyliśmy go na łóżku. Jęknął i machnął ręką uderzając w policzek Uruhę.
- Cholera, co za wdzięczność – burknął pod nosem. Zachichotałam. – Śmiej się, śmiej. Zobaczymy jak ci będzie wesoło, gdy ty oberwiesz – dodał uśmiechając się szeroko.
- No, wiesz? – prychnęłam. – Yuu by mnie nigdy nie ude… - nie dokończyłam, bo jego dłoń wylądowała na moich żebrach. – Kurde – pisnęłam gdy wwiercał się w moje kości. – Zabiję go – odsunęłam się i westchnęłam rozcierając sobie bolące miejsce. – Wiesz, Kouyou, może chciałbyś u nas zostać… na trochę? – uśmiechnęłam się słodko. Uruha pokręcił głową ze śmiechem.
- Nie ma mowy, Sheila – odparł rozbawiony. – Na razie – i zniknął z prędkością światła. Parę sekund później rozległ się dźwięk zamykanych drzwi. Taaa, nie ma to jak wsparcie przyjaciela. Westchnęłam spoglądając na Yuu. Wpatrywałam się w jego anielską twarz. Makijaż miał prawie w nienaruszonym stanie, a wszystkie jego kolczyki inne metale miałam w torebce. Nie mógł taki obwieszony wjechać do tomografu.
Wyglądał teraz równie przystojnie, jak zawsze. Uwielbiałam patrzeć na niego rano, jak pięściami przecierał zaspane oczy i jak rozkosznie wzdychał, gdy stawiałam przed nim gorącą, parującą kawę. Uśmiechał się wtedy do mnie tak rozkosznie… Boże, o czym ja znowu myślę? Tak, byłam beznadziejnie zakochana w Yuu. I nic nie mogłam z tym zrobić. Jedynie mogłam sobie pozwolić na marzenia, bo niby dlaczego ktoś taki, jak on miałby się zainteresować takim śmieciem, jak ja? Byłam wyrzutkiem społeczeństwa, naznaczoną szmatą. Łzy zakręciły się w moich oczach i w tym samym momencie Shiroyama otworzył oczy patrząc wprost w moje. Zmarszczył brwi i jęknął cicho, gdy szwy na jego skroni się naciągnęły.
- Ostrożnie – szepnęłam kucając przy jego wielkim łożu. Zawsze zastanawiał mnie fakt po co mu takie duże łóżko? Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mógłby w nim z jakąś kobietą… Pokręciłam głową. To nie moja sprawa.
- Co… cholera, głowa mi pęka, Shelly – wymamrotał używając zdrobnienia, które przylgnęło do mnie od pierwszej chwili, gdy poznał moje imię. Jednak mówił tak do mnie tylko wtedy, gdy byliśmy sami. Byłam mu za to wdzięczna choć nigdy nie prosiłam go o to, by tak robił. Był kochany aż do bólu. Zawsze o mnie myślał.
- Przyniosę ci coś przeciwbólowego – powiedziałam cicho. Nie zdążyłam się podnieść, bo poczułam dłoń Yuu na swoim nadgarstku. Trochę źle się poczułam, ale towarzyszyło też temu uczucie dziwnego zniewolenia. Pragnęłam jego dotyku, ale tak bardzo bałam się do dotknąć, bo nawet gdybym była w stanie to zrobić, to reszta chłopaków czułaby się pokrzywdzona. Tak, jak dzisiaj Reita…
- W samochodzie nie odsunęłaś się ode mnie – zamruczał Shiroyama przyciągając mnie bliżej. Jego dotyk był delikatny, ale działał na mnie tak bardzo, jak gdyby mocno ściskał moje ciało. – Dziękuję – dodał przymykając oczy i wypuszczając mój nadgarstek. Odruchowo pogładziłam jego policzek opuszkami palców zanim zdążyłam się nad tym zastanowić. Yuu otworzył oczy i uśmiechnął się delikatnie kładąc swoją dłoń na mojej i przytrzymując ją na swoim policzku wyszeptał:
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, Shelly – po czym zasnął. Przez chwilę wpatrywałam się w jego spokojne oblicze, wyswobodziłam dłoń i wyszłam z sypialni zostawiając otwarte drzwi. Tak dla bezpieczeństwa.
Nie miałam najmniejszego zamiaru zmrużyć oka. I tak nie musiałam rano wstać, bo nie miałam po co, a Yuu trzeba było się opiekować. Zaparzyłam sobie herbatę, zabrałam kubek i z lodówki butelkę wody mineralnej dla Yuu i wróciłam do jego sypialni. Butelkę i kubek zostawiłam na stoliku nocnym tuż obok tabletek przeciwbólowych, które wcześniej zostawiłam, okryłam mężczyznę kocem leżącym w nogach łoża i zajęłam miejsce w fotelu po drugiej stronie pokoju.
To będzie długa noc, pomyślałam podkulając nogi i upijając łyk herbaty.

2.
Siedząc tak w fotelu mogłam spokojnie obserwować śpiącego Yuu. Był niesamowicie przystojny i jak dla mnie nie było bardziej przystojnego mężczyzny na świecie. Były chwile, gdy leżąc w łóżku myślałam o tym, jakby to było leżeć razem z nim i móc wtulić się w jego ciepłe, pachnące ciało. Poczuć siłę jego ramion oplatających się wokół mojej talii i przyciągające mnie mocniej do jego piersi. Pragnęłam tego jeszcze bardziej wiedząc, że on jest niedaleko – zaledwie kilka metrów dalej w swojej sypialni i leży sam w swoim ogromnym łóżku. Moje było dużo mniejsze i bardziej kobiece. Gdy Shiroyama przygarnął mnie do siebie pozwolił mi urządzić ten pokój po mojemu. Byłam zawstydzona i zaniepokojona, bo nie posiadałam przy sobie ani jena, ani dolara, nawet centa. Nie wiedziałam też, jak mam mu to powiedzieć. Na początku, samiutkim początku, troszeczkę się go obawiałam. W końcu jakby nie patrzeć jest ode mnie starszy o całe dwanaście lat – wiem, bo pytałam. Próbowałam nieudolnie mu wytłumaczyć, że nie mam pieniędzy na żadne zakupy, a wtedy on popatrzył na mnie tymi swoimi ciemnymi oczami i uśmiechnął się kącikiem ust mówiąc:
- O pieniądze się nie martw. Mam ich tyle, że dla ciebie też starczy.
Te słowa brzmiały w mojej głowie do dziś. Urządziłam pokój w sposób minimalistyczny, ale i tak Yuu wydał mnóstwo pieniędzy, a gdy już miałam pracę nie chciał nawet słyszeć o spłacie długu. Nie rozumiałam go, a on zawsze mówił, że od teraz należę do jego rodziny i nie mam się niczym przejmować. Nim się obejrzałam był moim prawnym opiekunem. Do dziś nie wiem czy dowiedział się, że tamtego wieczoru to mój ojciec próbował mnie zgwałcić, ale nigdy o tym nie wspominał i nie zadawał mi pytań na temat mojej przeszłości. Ja sama również nic na ten temat nie mówiłam choć nie cała moja przeszłość była zła. Wszystko zaczęło się od śmierci mojej mamy pięć lat temu.
Urodziłam się i wychowałam w Stanach Zjednoczonych w Teksasie. Moja mama była śpiewaczką operową i pochodziła z Teksasu. Na jednym ze swoich wyjazdów do Japonii poznała mojego ojca – prawdziwego Japończyka. Zakochali się w sobie, a wkrótce potem pobrali i przyszłam na świat ja. Za życia mamy ojciec wyemigrował z Japonii do USA, gdzie mieszkaliśmy w Houston, a pod koniec życia mamy w San Antonio. Dopóki moje życie przypominało sielankę żałowałam, że w ogóle nie przypominam mojego ojca. Nikt komu mówiłam, że mój biologiczny tata jest Azjatą zbywał to uśmiechem dopóki nie poznał go osobiście. Jedynie gdy byłam naprawdę szczęśliwa i uśmiechałam się szeroko moje oczy były takie jak jego. Teraz cieszyłam się z tego, że nie jestem podobna do mojego taty. Człowieka, który zniszczył mi życie. Pojawienie się Yuu było dla mnie ratunkiem.
Ojciec był cudownym człowiekiem do chwili kiedy dowiedzieliśmy się, że mama ma raka. Jeszcze wtedy jakoś się trzymał i wierzył całym sercem, że mama wyzdrowieje. Ja też w to wierzyłam i nie dopuszczałam do siebie innych myśli. Niestety mama po niecałym roku odeszła od nas. Nigdy nie zapomnę tego dnia, gdy jak co dzień po lekcjach przyszłam do jej sali i zastałam tam puste łóżko ze świeżą pościelą…
Mamę pochowaliśmy w San Antonio, a kilka tygodni później tata zabrał mnie do Japonii. I od tamtej pory zaczął się koszmar. Ojciec zaczął pić i pewnie też coś brał. Traktował mnie jak służącą i często poszturchiwał przez co w szkole musiałam zakrywać swoje ramiona i nogi ubraniem. Dorabiałam też w pewnej spelunce jako kelnerka, żebym mogła kupić sobie zeszyty czy jakieś ubranie, bo ojciec nie dawał mi żadnych pieniędzy. Aż do tamtego pamiętnego dnia gdy był tak pijany, że zaczął się do mnie dobierać. Siłą wepchnął mi wprost do gardła jakieś tabletki po których zrobiłam się zmęczona. Płakałam i błagałam go by tego nie robił. Wzywałam pomocy, ale jakoś nikt nie kwapił się by mi pomóc choć w pomieszczeniu było kilka osób. Czułam jego dłonie wszędzie – pod koszulką na brzuchu, plecach, piersiach, pośladkach, nogach. Dosłownie był wszędzie. Usilnie starał się pocałować mnie w usta, ale wyrywałam się jak mogłam, dlatego ze złości pogryzł mi szyję i ramiona. Rozdarł bluzkę i gdyby nie to, że był pijany i naćpany pewnie by do naga mnie rozebrał. Kilka razy uderzył mnie w brzuch i twarz, żebym się przestała rzucać, ale ja byłam tak spanikowana, że nie wiedziałam co robię. Ostatkami sił wyswobodziłam się, wybiegłam na ulicę z domu i wpadłam na niego – Yuu. Objął ramionami moje drżące ciało, przytulając je do swojej piersi i rozejrzał się szybko dokoła. Mój ojciec chwilę później leżał powalony szybkim ciosem Yuu. Łkałam głośno gdy zabierał mnie ze sobą. Byłam pewna, że trafiłam z deszczu pod rynnę. Boże, jak bardzo się myliłam. Zaopiekował się mną i gdyby nie on to pewnie już by mnie nie było na tym świecie. Byłam mu dozgonnie wdzięczna i kochałam go bezgranicznie – miłością braterską. Teraz była to miłość kobiety do mężczyzny, ale… nie, to było bez szans i bez sensu.
Yuu przez całą drogę do jego domu przemawiał do mnie cichym, łagodnym głosem, takim jak mówi się do małego dziecka jednak ja nie potrafiłam się uspokoić. Drżałam, łkałam i nie docierało do mnie nic. Kręciło mi się w głowie i bolało mnie całe ciało. Było mi niedobrze. Ściskałam w dłoniach resztę koszulki, która na mnie wisiała. Shiroyama wniósł mnie do swojego mieszkania i wezwał lekarza, który na mój widok był równie zdenerwowany jak Yuu. Jednak szybko się opanował i mi pomógł. Po jego wyjściu przysiadł na krańcu łóżku i popatrzył mi w oczy.
- Nazywam się Yuu Shiroyama, ale możesz do mnie mówić Aoi. A ty jak masz na imię? – spytał łagodnie przechylając głowę na bok.
- Sh… Sheila – odparłam łamiącym się głosem. Kiwnął głową.
- Wszystko będzie dobrze, Shelly.
Yuu był przez cały czas przy mnie… Aplikował mi lekarstwa, pomagał chodzić do łazienki, podawał jedzenie. Gdy kilka razy zwróciłam wszystko na podłogę czy łóżko, bez słowa uprzątnął. Płakałam błagając go o przebaczenie, że nabrudziłam, ale on tylko uśmiechał się do mnie anielsko zapewniając, że wszystko jest w porządku i każdemu może się zdarzyć. Dochodziłam do siebie kilka tygodni, a Yuu przez większość czasu był przy mnie, ale gdy musiał wyjść siedziała przy mnie jego bardzo miła sąsiadka. Kobieta miała około sześćdziesiątki i nie posiadała własnej rodziny. Yuu traktowała, jak syna i dlatego mu pomagała ciesząc się, że jest komuś potrzebna. Zabawiała mnie opowieściami ze swych młodzieńczych lat i ani razu nie zapytała, co się stało. Prawdopodobnie Yuu ją o to poprosił. Właśnie ona uświadomiła mi kim jest Shiroyama. Byłam jeszcze bardziej przerażona niż wcześniej. Yuu był sławny… nie mogłam się oswoić z tą myślą. Był sławny i mi nie powiedział, a gdy chciałam go o to spytać, on powiedział, że od tej pory jestem pod jego opieką do chwili ukończenia dwudziestego roku życia. I wiedząc kim jest wcale nie zdziwiłam się, że załatwił to tak szybko. Nie rozumiałam tylko dlaczego to zrobił. A on nigdy nie chciał mi tego powiedzieć. Zawsze powtarzał:
- Kiedy przyjdzie pora to się dowiesz.
Najwidoczniej jeszcze ta chwila nie nadeszła.
Nigdy nie zapomnę dnia w którym poznałam resztę zespołu. Był to czwartkowy wieczór, a ja leżałam w łóżku czytając jakąś gazetę. Starałam się nie ruszać, bo siniaki na brzuchu i żebrach strasznie mi dokuczały. Skupiłam się na artykule o zdrowym żywieniu, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Jestem już! – zawołał Yuu, który bardzo szybko się przyzwyczaił do tego, że z nim jestem. A ja dzięki takim gestom, jak te czułam się kochana i bezpieczna.
Zajrzał do mojej sypialni, a zanim usłyszałam kroki kilku innych osób. Trochę się spięłam. Zaufałam mu i bałam się, że znowu spotka mnie coś złego. Gdy wszedł i przyjrzałam mu się bliżej zauważyłam mnóstwo kolczyków i makijaż. Pierwszy raz go takiego widziałam. Zawsze przy mnie był naturalny i swobodny, a wtedy wyglądał jak zupełnie inna osoba. Dopiero gdy się uśmiechnął stał się na powrót moim Yuu, który uratował mi życie.
Za nim weszło czterech mężczyzn, którzy również byli umalowani i mieli dużo kolczyków. Zadrżałam gdy okrążyli łóżko. Wyglądali przerażająco choć jeden z nich był naprawdę niski, a jeszcze inny miał bandankę na nosie. Nie mógł być wiele wyższy ode mnie, a sama miałam tylko metr pięćdziesiąt osiem. Przyglądali mi się z kamiennymi wyrazami twarzy aż w końcu każdy z nich się uśmiechnął. Byli naprawdę przystojni.
- Aoi, nie mówiłeś, że masz taką piękność w domu, draniu jeden – zaśmiał się jeden wprawiając mnie w zażenowanie. Yuu wywrócił oczami na jego uwagę i przysiadł na brzegu łóżka przedstawiając ich po kolei. Autorem głupiej wypowiedzi o piękności był Uruha – gitarzysta prowadzący. Nigdy nie czułam się piękna i nie byłam. Dobrze o tym wiedziałam. A zwłaszcza wtedy nie byłam nawet ładna. Z biegiem dni, tygodni i miesięcy bardzo się z nimi zżyłam mimo iż nie byłam w ich towarzystwie tak swobodna, jak przy Yuu. Byli częstymi gośćmi w mieszkaniu Shiroyamy, ale nigdy nie widzieli mnie tak jak za pierwszym razem – zawsze byłam kompletnie ubrana. Wtedy czułam się komfortowo. Przy Yuu niekoniecznie chodziłam ubrana tak, jak przy nich. Zdarzało się, że widział mnie tylko w podkoszulku na ramiączkach i króciutkich spodenkach, nieuczesaną czy nieumalowaną. Jednak nie pozwalałam się dotykać, bo nie czułam się wtedy dobrze… rozumiał i szanował to. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.
Cichy szmer od strony łóżka dobiegł mych uszu. Zerknęłam w tamtą stronę odrywając się od wspomnień.
- Yuu? – wymamrotałam ukrywając ziewnięcie.
- Źle się czuję – usłyszałam jego chrapliwy głos w odpowiedzi. Odstawiłam kubek na podłogę i podbiegłam na bosaka do niego. Podniósł się szybko do pozycji siedzącej. Zapaliłam lampkę by go lepiej widzieć. Nie wiedziałam co się z nim dzieje.
- Yuu, co się dzieje?
- Kurwa, będę rzygał – ledwo skończył mówić zwymiotował na koc, którym go przykryłam. Szybko pobiegłam do łazienki po ręczniki, miskę, którą napełniłam wodą i wróciłam do niego. W dalszym ciągu siedział, a jego ciałem wstrząsały dreszcze.
- Wszystko w porządku – powiedziałam, gdy skierował na mnie umęczony, przepraszający wzrok. – Zaraz to posprzątam. – rzuciłam ręcznik na koc, żeby widok wymiocin nie doprowadził do kolejnego ataku torsji, a drugi zamoczyłam w wodzie i obmyłam twarz mężczyzny. Zmyłam mu makijaż, który nie chciał schodzić i musiałam iść do łazienki po kosmetyk do demakijażu. Jeszcze następny ręcznik złożyłam w prostokąt, namoczyłam i gdy położyłam Yuu, przyłożyłam do jego czoła. Koc zwinęłam i zabrałam do łazienki. Na szczęście nie przeciekł. Biedny Shiroyama.
Pozbyłam się brudu z koca i wrzuciłam go do pralki ustawiając program. W końcu i tak nie szłam spać. Wróciłam do sypialni i przyjrzałam się Yuu. Wyglądał mizernie, ale każdy kto zwymiotuje, wygląda niczym upiór. A on i tak był cudowny. Pochyliłam się nad nim i odgarnęłam mu włosy z czoła.
- Znowu mnie dotykasz – wymruczał sennie zbolałym głosem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Był rozkoszny.
- Wiem, Yuu – odparłam cicho gładząc palcami jego blady policzek. – Śpij, musisz odpocząć.
- Zabiję Rukiego – wymamrotał nim zasnął na dobre. Przez resztę nocy był już spokojny. Sama nawet nie wiem kiedy usnęłam, o zgrozo, w łóżku Yuu. Nie mam pojęcia jak się w nim znalazłam, ale gdy otworzyłam oczy ujrzałam tuż przed sobą twarz mężczyzny. Chyba było mu już lepiej. Lekko się uśmiechał. Niepewnie odwzajemniłam uśmiech zastanawiając się, jakim cudem leżę z nim w łóżku. Trochę jakby spełnienie moich marzeń. Trochę, bo mnie nie dotykał. Wpatrywał się we mnie uważnie z jednym ramieniem pod poduszką. Spuściłam wzrok i uśmiechnęłam się pod nosem. Bycie blisko niego było dla mnie naprawdę coraz łatwiejsze. Wiedziałam, że to mnie będzie ranić, ale nie mogłam się powstrzymać. Przysunęłam się do niego bliżej ku wielkiemu zdziwieniu Yuu, który jednak ani nie zaprotestował ani nie odsunął się ode mnie. Zmrużył oczy i w skupieniu mnie obserwował. Przysunęłam się tak blisko, że prawie stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Wyciągnęłam dłoń w kierunku jego twarzy i wolno przesunęłam opuszkami palców po jego zaróżowionym policzku. Oczy Yuu zabłysły dziwnym blaskiem.
- Lepiej się czujesz? – spytałam cicho studiując rysy jego twarzy. Kiwnął głową nie odzywając się do mnie. – Może byś coś zjadł? Pewnie jesteś głodny… a może najpierw napiłbyś się gorącej herbaty? – odsunęłam się szybko zawstydzona tym, że byłam tak blisko. Och, dziwna jestem, wiem.
- Może… może… - zająknął się mężczyzna opadając na poduszkę plecami.
- Co… może? – zapytałam niepewnie przystając przy łóżku. Yuu zerknął na mnie i szybko odwrócił wzrok, a na jego policzkach rumieńce się pogłębiły. – Yuu?
- Nie, nic, nic. Nie ważne – odparł odwracając się ode mnie. – Prześpię się jeszcze trochę.
- Dobrze. Gdybyś mnie potrzebował to zawołaj – odpowiedziałam skonsternowana kierując się do wyjścia.
- Shelly? – usłyszałam jeszcze jego stłumiony głos. Wtulał się w poduszkę na której chwilę wcześniej leżałam. Rozkoszne. Szkoda tylko, że nie ma głębszego znaczenia. Poczułam skurcz w sercu. Przestań, skarciłam się w myślach.
- Tak?
- Przepraszam, że musiałaś sprzątać moje… - nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Ty po mnie też sprzątałeś. Chyba, że zdążyłeś już o tym zapomnieć – odparłam czując rosnącą gulę w gardle. Szybko opuściłam jego sypialnię nim zdążył odpowiedzieć. Poczułam się strasznie samotna.

3.
Dochodziło południe, a Yuu w dalszym ciągu spał. Wiem, bo sprawdzałam już kilka razy. Oj, no dobra, kilkanaście, ale kto by tam liczył? Westchnęłam mieszając zupę w garnku. Jej przyjemny zapach rozchodził się po całej kuchni wybiegając aż po za nią. Wiedziałam, że zapach ciepłego posiłku zbudzi Yuu z jego niedźwiedziego snu i przyjdzie za jej wonią. Na pewno będzie głodny. Uśmiechnęłam się pod nosem. Patrząc na to z boku można by powiedzieć, że byłam prawie jak jego żona.
- O Boże – upuściłam łyżkę na podłogę rozbryzgując na niej to co znajdowało się na sztućcu. O czym ja, do cholery, myślę!?
- Co się stało? – usłyszałam za sobą zaspany głos Yuu. Przestraszona drgnęłam i szybko odwróciłam się przodem do niego, nie patrząc co robię oparłam dłoń o kuchenkę w miejscu gdzie stał garnek z gotującą się wodą. Krzyknęłam głośno z bólu, gdy sparzyłam sobie rękę i odskoczyłam na bok. Palący ból palił moją dłoń. Yuu jakby natychmiast się przebudził przez mój krzyk i bez namysłu chwycił mnie za ramię ciągnąc do zlewu. Odkręcił zimną wodę i wsadził pod nią moją poparzoną rękę i dopiero wtedy zdał sobie sprawę co robi. Spojrzał na moją twarz szukając oczu, którymi uciekałam na wszystkie strony byle tylko na niego nie patrzeć. Drżałam lekko pod wpływem jego bliskości i dotyku. Nie chciałam by dowiedział się, że to nie ze strachu, a w tej chwili na pewno tak uważał.
- Już lepiej – wydyszałam odsuwając się od niego, zakręcając wodę. Yuu kiwnął niepewnie głową podnosząc łyżkę, którą upuściłam. Sama poszłam do łazienki założyć sobie opatrunek. Byłam do tego przyzwyczajona. Za każdym razem, gdy się zraniłam sama sobie radziłam. Nie chciałam się uzależnić od pomocy osób trzecich. Chociaż od Yuu i tak byłam uzależniona. Nic nie mogłam na to poradzić. A może po prostu nie chciałam.
- Wszystko w porządku?! – usłyszałam krzyk Shiroyamy. Och, Boże, przestań być tak cholernie słodki!
- Tak! – odkrzyknęłam kończąc bandażowanie. Wyszłam do niego, żeby nie myślał, że umarłam czy coś. Popatrzył na mnie, a w jego oczach znowu pojawił się ten dziwny błysk. Nie chciałam by tak na mnie patrzył… jak drapieżnik na swoją ofiarę. Czułam się wtedy obnażona i zagrożona. A on najwidoczniej nie zdawał sobie z tego sprawy.
- Nałożyłem nam – mruknął siadając przy stole. Pochylił głowę nad miską i wciągnął zapach parującego jedzenia. – Ummm, uwielbiam twoją kuchnię – dodał uśmiechając się niewinnie.
- Miło mi – odparłam spokojnie, siadając przy stole. Zjedliśmy w ciszy. No, mniej więcej, bo Yuu co chwila mruczał z zadowolenia. Nie podniosłam wzroku znad swojej miski mimo, że czułam jego wzrok na sobie. Byłam rozbita i nie chciałam by zobaczył to w moich oczach. Musiałam się szybko ogarnąć. Zanim zaczęłam rozległ się dźwięk dzwonka u drzwi. Podniosłam zdziwiony wzrok na Yuu, który patrzył na mnie tak samo.
- Może Ruki przyszedł dokończyć dzieła – mruknął pod nosem Shiroyama. Parsknęłam śmiechem szybko zakrywając usta dłonią. Yuu pogroził mi łyżką. – Uważaj sobie. Ty będziesz następna, w końcu jesteś pod moją opieką. – uśmiech znikł z mojej twarzy. No tak, nie zapominajmy o tym ważnym szczególe. Zaraz, zaraz…
- Już niedługo – powiedziałam i wskazałam kalendarz ścienny wiszący obok lodówki. Yuu podążył za moim wzrokiem i uśmiech również zniknął z jego oblicza. Do moich dwudziestych urodzin zostało zaledwie kilka dni. A więc za kilka dni stanę się pełnoletnia i nie będę miała obowiązku mieszkać ze swoim opiekunem prawnym.
Dźwięk dzwonka rozległ się ponownie, bardziej natarczywie. Podreptałam otworzyć. Jakie moje zdziwienie było, gdy ujrzałam Uruhę. Ucieszyłam się na jego widok. Zaraz po Yuu gitarzysta był mi najbliższy. Choć i tak nie pozwalałam mu się dotknąć.
- Wróciłeś na pole bitwy? – spytałam z uśmiechem wpuszczając go do środka. Mężczyzna rozebrał się i zerknął na mnie.
- A co? Dalej jest w bojowym nastroju? – roześmiał się cicho. zerknęłam w kierunku kuchni.
- Cii, on nic nie wie – wyszeptałam pochylając się w kierunku Uru. Chłopak kiwnął głową uśmiechając się przyjaźnie.
- Wypomnę mu to kiedyś.
- A ja mu kiedyś oddam – rzuciłam sarkastycznie idąc z Uruhą do kuchni. Yuu przywitał przyjaciela uśmiechem i zaproponował kawę, którą ja miałam zrobić. W końcu Yuu jest poszkodowany, a Uru jest naszym gościem. Oboje usiedli przy stole kuchennym, a ja zajęłam się parzeniem pysznego napoju. Czułam na sobie wzrok chłopaków, ale nie mogłam się przemóc, żeby się do nich odwrócić. Gdy kawa w ekspresie zaczęła się parzyć, podeszłam do okna i wbiłam wzrok w widoki zanim zakładając ramiona na piersi.
Już tylko kilka dni…, pomyślałam smutno. Czy Yuu każe mi się wyprowadzić? Czy zerwie ze mną kontakt? I co ja teraz pocznę? Nie mam pracy, więc mieszkania też nie będę miała i wyląduje na ulicy, gdzie skończę jako prostytutka. Och, Boże, czy to właśnie tak ma się skończyć? Nie, nie, nie. Nie będę tak myśleć. Przecież to Yuu! Znam go i kocham! Nie pozwoliłby, żebym tak skończyła. Ale gdyby tak się stało to prasa miałaby pole do popisu. Pokręciłam głową. To jest Yuu i nie wyrzuci mnie na ulicę.
Właściwie zastanawiałam się kilkakrotnie dlaczego mówię do niego po imieniu, a nie jakoś inaczej. Ale jak sam stwierdził na mojego ojca jest za młody, a on nie ma nic przeciwko, żebym używała jego imienia. Byłam mu za to wdzięczna. Nie wiem czy potrafiłabym go nazwać ojcem… Nie, na pewno bym nie potrafiła.
- Hej, Sheila – głos Uru wyrwał mnie z zamyślenia. Odwróciłam się do nich ze zmarszczonymi brwiami. – Kawa – dodał. Kiwnęłam głową wlewając napój do wcześniej przygotowanych filiżanek. Postawiłam je przy nich i ruszyłam w kierunku swojej sypialni. Zatrzymał mnie głos Shiroyamy.
- Nie musisz wychodzić, przecież wiesz.
Wiedziałam, ale chciałam im dać trochę prywatności. Sama musiałam się teraz pozbierać i zastanowić co zrobić z moim życiem dalej. A najlepiej myśli się w samotności.
- Wiem, ale… po prostu… - zająknęłam się i westchnęłam nie odwracając do nich. – Nie będę przeszkadzać. – po czym prawie sprintem skierowałam się do swojej sypialni. Zamknęłam drzwi i oparłam się o ich chłodną powierzchnię. Łzy zakręciły się w moich oczach. Miałabym stracić Yuu? Nigdy więcej go nie zobaczyć i nie poczuć jego obecności, zapachu… ? Serce zabiło mi mocniej i nieprzyjemny skurcz chwycił mój żołądek. Usiadłam na podłodze pod ścianą obok gitary, którą sprezentował mi Yuu mówiąc, że w nowej szkole muszę grać na jakimś instrumencie. Nie byłam co do tego przekonana, ale gdy ją chwyciłam i po raz pierwszy przesunęłam palcami po strunach poczułam, że to jest właśnie to. Położyłam ją sobie na kolanach i zaczęłam grać cichą, smutną melodię, która chodziła za mną zawsze, gdy miałam gorszy dzień. Moje palce wolno sunęły po strunach gitary, a dźwięki wydobywające się zwolniły hamulce i łzy potoczyły się po moich policzkach. Przymknęłam oczy, bo zaczęły mnie szczypać i grałam dalej coraz gwałtowniej i szybciej. melodia z wolnej, smutnej, zmieniła się w rozpaczliwą, szybką raniącą moje serce. Czułam się tak jakby ktoś wydzierał mi je siłą. Nawet nie zdałam sobie sprawy z tego, że zaczęłam płakać i nawet dźwięk gitary nie był w stanie mnie zagłuszyć. Łzy spływające po policzkach spadały na gitarę rozbijając się o jej lśniącą powierzchnię. Drżałam, płacząc i nie przerywając gry. Nie usłyszałam dźwięku otwieranych drzwi, ani postaci wchodzących do pokoju. Dopiero, gdy ktoś odebrał z moich rąk gitarę otworzyłam oczy i napotkałam przepełnione bólem oczy Yuu… i Kouyou. Przełknęłam ślinę obejmując się ramionami i kołysząc w tył i przód. Nie było sensu się zakrywać czy udawać, że nic mi nie jest. I tak już widzieli co się działo. Po raz pierwszy widzieli mnie tak rozbitą. Za każdym razem, gdy się załamywałam to nigdy się nie wydało. Albo wtedy byłam sama w mieszkaniu, albo wtulałam twarz w poduszkę. A teraz… teraz widzą mnie taką obnażoną…
Shiroyama usiadł po mojej prawej stronie tak, że wystarczył mój drobny ruch by wtulić się w niego. Powodowana strachem, że go mogę utracić przesunęłam się i wtuliłam w jego pachnące ciało. Płakałam głośno nie mogąc się uspokoić. Nie chciałam nigdy więcej przeżywać tego samego bojąc się co przyniesie nowy dzień. Moczyłam łzami bluzę Yuu, ale on się nie przejmował. Jego ramiona mocno mnie obejmowały i wtulały w siebie. Słyszałam gwałtowne bicie jego serce i szybki oddech. On też przeżywał tą naszą chwilę bliskości. Po raz pierwszy od trzech lat trzymał mnie w objęciach tak, jak tamtego dnia. Cichy szmer zmusił mnie do otworzenia oczu i zerknięcia w miejsce, gdzie znajdował się Uruha. Stał w tym samym miejscu, rozglądając się na boki. Doceniałam to, że nie wpatrywał się we mnie, jak w atrakcje turystyczną. Bez słowa wyciągnęłam w jego kierunku drżącą dłoń.
- Kouyou… - wyszeptałam łamiącym się głosem łkając i pociągając nosem. Spojrzał mi prosto w oczy, a później skierował wzrok na drżącą rękę. Wahał się przez ułamki sekund po czym zbliżył się, usiadł po mojej lewej stronie i chwycił moją rękę zamykając w uścisku swoich ciepłych, dużych dłoni. Westchnęłam cicho.
Nie bałam się.
Pociągnęłam go w swoją stronę tak, że oparł się o mnie. Poczułam ciepło i zapach jego ciała. Nie bałam się. Oplótł mnie ramionami w talii poniżej ramion i wtulił się w moje plecy. Płakałam coraz ciszej czując ich obok siebie. To było tak inne od wypłakiwania się w poduszkę. Takie… przyjemne? Oparłam głowę o bark Yuu i pociągnęłam nosem. Ulżyło mi choć byłam zażenowana tym co się stało. Najchętniej bym cofnęła czas, ale to było niemożliwe.
- Prze… przepraszam – szepnęłam płaczliwie. Nic innego nie przychodziło mi do głowy, ale czułam, że mogłabym tak z nimi siedzieć i siedzieć.
- Nie masz za co – poczułam oddech Uru we włosach. – Kochamy cię i martwimy się o ciebie, prawda, Aoi?
- Oczywiście, że tak – odparł natychmiast zapytany. – Jesteś naszą małą dziewczynką – dodał czule, a ja poczułam rosnącą gulę w gardle. Przymknęłam oczy nie chcąc po raz drugi okazywać słabości. Jeszcze by pomyśleli, że mam z głową tak nagle się przed nimi załamując.
Yuu jęknął cicho, gdy poprawiałam się w jego ramionach. ‘Niechcący’ wbiłam mu łokieć w żebra.
- Huh – sapnął, ale nie odsunął się ode mnie. Uru zachichotał za mną i wyszeptał do mojego ucha:
- Zemsta jest słodka, co?
Zaśmiałam się przez łzy.
- Lepiej ci? – spytał troskliwie Shiroyama ignorując chichot. Zrobiło mi się cieplej na sercu. Przełknęłam gulę i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Tak, dziękuję – próbowałam się wyswobodzić, co nie było łatwe, bo Uruha wciskał mnie w Yuu. – Mogę wstać?
- Jeszcze… chwilę – odpowiedział Uruha. – Daj nam się nacieszyć. – rozczulił mnie. Nigdy nie myślałam nad tym, że ktoś z nich chciałby mnie objąć i przytulić. Nie zastanawiałam się nad tym. Po prostu… to było coś nowego. Ale mnie również było przyjemnie i nie chciałam jeszcze tego przerywać. Yuu oparł policzek o moją skroń i westchnął cicho, a Kouyou napierał na mnie od tyłu. Wiem, zabrzmiało dziwnie, ale naprawdę wpychał mnie na Shiroyamę. Jednak nie miałam serce mu powiedzieć, żeby się odsunął. Nie teraz kiedy się przełamałam i pozwoliłam sobie na upust emocji.
- Yuu, a ty jak się czujesz? – zapytałam cicho. w tym wszystkim zapomniałam o jego samopoczuciu.
- Dobrze. Trochę mnie głowa boli i mam mdłości, ale ujdzie – wymamrotał. – Teraz ty jesteś najważniejsza.
- No, właśnie – poparł przyjaciela Uruha.
- Kochani jesteście, ale Yuu, ty masz szwy przecież – odparłam wzruszona. Oni naprawdę byli rozkosznym wsparciem.
- Nie rób ze mnie umierającego – oburzył się Shiroyama.
- Przecież w nocy umierałeś… a przynajmniej wypluwałeś z siebie to i owo – zachichotałam. Uru mi zawtórował, a Yuu się nastroszył niczym kogut gotowy do walki.
- No, wiesz? Widzę, że ci lepiej, bo na żarty ci się zebrało!
- No, wiesz? – przedrzeźniłam go naśladując ton jego głosu. – Powinieneś się cieszyć – dodałam już swoim normalnym głosem szturchając go łokciem. Zachichotaliśmy wszyscy. Cholera, to było takie… normalne. I wcale nie chciałam, żeby było jak wcześniej.
- Dobra, ja muszę lecieć – odezwał się Yuu niechętnie się ode mnie odsuwając.
- Ty chyba żartujesz! – krzyknęliśmy z Uruhą jednocześnie. Shiroyama popatrzył na nas z diabelskim uśmieszkiem na ustach.
- No, no, no, proszę, jacy zgodni.
- Zazdrościsz? – spytałam wyzywająco i ku ogromnemu zdziwieniu Uru wtuliłam się w niego mocno. Kurde, to naprawdę było cholernie przyjemne. Prawie tak samo dobre, jak wtulanie się w Yuu. Mężczyzna popatrzył na mnie ze złością.
- Widzę, że naprawdę ci lepiej. Pod każdym względem – syknął złowieszczo spokojnym głosem po czym opuścił moją sypialnię trzaskając drzwiami swojej. Nie minęła minuta, a rozległ się donośny trzask drzwi wejściowych.
- Cholera, Kouyou, trzeba go zatrzymać.
- Spokojnie, pojechał do Kaia… się poskarżyć – odparł spokojnie Uruha odsuwając się ode mnie. wstał i zawahawszy się moment wyciągnął w moim kierunku dłoń z nieśmiałym uśmiechem. Ujęłam ją pozwalając by pomógł mi wstać. Gdy już stałam na nogach, przytulił mnie mocno do siebie.
- Naprawdę się cieszę. Chciałbym, żebyś wiedziała, że to bardzo dużo dla mnie znaczy – powiedział cicho po czym wypuścił mnie z objęć. Poczułam się trochę zdenerwowana, bo to był dopiero początek przełamywania się i bliskości z drugim człowiekiem.
- Dla mnie też, K’you.

___________________________________________

Wstawiłam od razu trzy rozdziały, bo na blogu opublikowałam właśnie trzeci (adres bloga mam w sygnaturze).
I jak mi ktoś skomentuje zdaniem typu: jakie fajne, ciekawe, etc kiedy dalej? To w tyłek kopnę!!!
PS Meg ma ostatnio wybuchowy nastrój więc się strzeżcie :hamster_evil: :hamster_evil: :hamster_evil:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yuri
POP&Korea HOLIC



Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: ♀

PostWysłany: Nie 19:20, 19 Cze 2011    Temat postu: Re: [18+] The Gazette Life

Yupi!!! Nowy fanfik :hamster_evillaugh:
Mogem się pojawić w nim jako osoba drugoplanowa?? :hamster_bigeyes:
trochę mnie tym natchnęłaś, a tak w zasadzie to też ostatnio swój opek przeczytałam i się rozkleiłam... więc... może znów napiszę coś :hamster_evillaugh:


Meganne napisał:
I jakby nie patrzeć najbardziej zachwycił mnie mały Ruki

Ruki... oj słodkie ma oczka. Mi się chyba najbardziej podoba Kai :hamster_bigeyes:


Meganne napisał:

Tak po prostu podziękowali mi za współpracę nawet nie zaszczycając mnie konkretnym powodem.

Przynajmniej podziękowali :hamster_evil:


Meganne napisał:


Kochałam chłopaków jak rodzonych braci,


Tak, tak.... do czasu :hamster_evillaugh:

Meganne napisał:


Zabrał mnie do siebie do domu, zapewnił jedzenie, dach nad głową i ciepło rodzinnego domu


No to jest po prostu słodkie


Meganne napisał:


Tak, byłam beznadziejnie zakochana w Yuu.

No wiedziałam... dopiero co kochałaś ich jak braci a tu JUŻ... eh straszna jesteś

Meganne napisał:

Byłam wyrzutkiem społeczeństwa, naznaczoną szmatą.

nie lubię!!! Zdecydowanie nie lubię tego!!! :hamster_cies2:

Meganne napisał:


Był niesamowicie przystojny i jak dla mnie nie było bardziej przystojnego mężczyzny na świecie.

Chyba daje się we znaki moje zmęczenie bo zamiast "niesamowicie" przeczytałam "niesmacznie przystojny" :hamster_dies:


Meganne napisał:


- O pieniądze się nie martw. Mam ich tyle, że dla ciebie też starczy.

Gdzie mam znaleźć takiego faceta, który mi też tak powie??? :confused:


Meganne napisał:


Nikt komu mówiłam, że mój biologiczny tata jest Azjatą zbywał to uśmiechem dopóki nie poznał go osobiście.

eeeee..... chyba coś z tym zdaniem jest nie tak....
Albo znowu ze mną :hamster_frozen:



Meganne napisał:

Przestraszona drgnęłam i szybko odwróciłam się przodem do niego, nie patrząc co robię oparłam dłoń o kuchenkę w miejscu gdzie stał garnek z gotującą się wodą.

Eh... ty mała gapo


Meganne napisał:


Łzy spływające po policzkach spadały na gitarę rozbijając się o jej lśniącą powierzchnię. Drżałam, płacząc i nie przerywając gry.

:hamster_bigeyes: nie wiem czemu ale kocham ten fragment, jest taki nostalgiczny


Meganne napisał:


‘Niechcący’ wbiłam mu łokieć w żebra.

Tia... niechcący... i kto ci uwierzy :hamster_evillaugh:

Meganne napisał:



I jak mi ktoś skomentuje zdaniem typu: jakie fajne, ciekawe, etc kiedy dalej? To w tyłek kopnę!!!
:hamster_evillaugh:

Fajne, ciekawe i ja chcę jeszcze :beauty:


A ogólnie to kocham to. Prawie się popłakałam jak zaczęli się do siebie przytulać...
Oj tak przytulanie jest miłe :hamster_bigeyes: :hamster_evillaugh:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megan
♡ Jrock ♡



Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 4531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: ♀

PostWysłany: Nie 19:51, 19 Cze 2011    Temat postu:

Yuri napisał:
Mogem się pojawić w nim jako osoba drugoplanowa?? :hamster_bigeyes:

Huh :hamster_dunno: Niestety w tym fanficku nie planuje więcej niż jedną parę damsko męską xD Reszta chłopaków będzie ze sobą :hamster_evillaugh: A to przez to, że się tyle naczytałam yaoi o nich w necie! :hamster_XD: Ale, ale, ale mogę o tobie napisać oneshota :hamster_bigeyes: bo chwilowo utknęłam tutaj na piątym rozdziale i ... nic wymyślić nie mogę xD To chcesz? :hamster_redface:

Yuri napisał:
trochę mnie tym natchnęłaś, a tak w zasadzie to też ostatnio swój opek przeczytałam i się rozkleiłam... więc... może znów napiszę coś

JESTEM ZA!!! ^^

Yuri napisał:
Ruki... oj słodkie ma oczka. Mi się chyba najbardziej podoba Kai

A głos jaki ma :hamster_bigeyes: I co on potrafi z nim zrobić :hamster_bigeyes: Mnie właściwie na początku podobał się Kai, a potem o nich zapomniałam na ponad półtora roku, a teraz... teraz to Aoi i Uruha są na pierwszym miejscu. Zwłaszcza razem :hamster_redface: *zboczona Meg, zboczona* :hamster_evillaugh: Szkoda tylko, że Aoi już nie ma kolczyków w wardze ;( Tak mi się podobały ;( Ale 32 latkowi trochę nie wypada :hamster_evillaugh:

Yuri napisał:
No wiedziałam... dopiero co kochałaś ich jak braci a tu JUŻ...

Hehehe, zdarza się :hamster_evillaugh:

Yuri napisał:
Chyba daje się we znaki moje zmęczenie bo zamiast "niesamowicie" przeczytałam "niesmacznie przystojny"

Ja ci dam niesmacznie!

Yuri napisał:
Gdzie mam znaleźć takiego faceta, który mi też tak powie???

W Japonii pod siedzibą PS Company :hamster_XD:

Yuri napisał:
eeeee..... chyba coś z tym zdaniem jest nie tak....

Nic mi nie mów XD Sama czytając mam zaciesz, bo nie rozumiem jego sensu :hamster_evillaugh:

Yuri napisał:
nie wiem czemu ale kocham ten fragment, jest taki nostalgiczny

Taki miał być :hamster_happy:

Yuri napisał:
Tia... niechcący... i kto ci uwierzy

Ktoś na pewno xDD

Yuri napisał:
A ogólnie to kocham to. Prawie się popłakałam jak zaczęli się do siebie przytulać...

Dziękuję, dziękuję, dziękuję :hamster_redface: Ale mam wrażenie, że zdecydowanie za szybko ich do siebie poprzytulałam, a w następnych rozdziałach za szybko się dzieje między nimi... ale cóż... bywa xD właśnie kończę piąty i zacznę pewnie szósty, bo słuchając Pledge mogę pisać i pisać i mam taką wenę długą jak Velvet :hamster_evillaugh: AHH!!!! XD i właściwie zanim będzie rozdział czwarty to jest jest rozdział 3.1 bonusowy pisany z perspektywy Reity :hamster_redface: Tak więc... wracam do pisania póki mogę... choć palce coraz wolniej skaczą po klawiaturze i na dodatek coraz więcej błedów robię bo nie w te literki co trzeba trafiam xDD :hamster_evillaugh:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yuri
POP&Korea HOLIC



Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: ♀

PostWysłany: Pon 18:04, 20 Cze 2011    Temat postu:

Meganne napisał:

Ale, ale, ale mogę o tobie napisać oneshota :hamster_bigeyes:

ja prosim i to bardzo, mogę nawet na kolankach :hamster_cies2:
tylko bez skojarzeń mi tutaj!!!!

Meganne napisał:

teraz to Aoi i Uruha są na pierwszym miejscu. Zwłaszcza razem :hamster_redface: *zboczona Meg, zboczona* :hamster_evillaugh:

Eh.. Meguszek świętuszek :hamster_XD:

Meganne napisał:

Yuri napisał:
Gdzie mam znaleźć takiego faceta, który mi też tak powie???

W Japonii pod siedzibą PS Company :hamster_XD:

To chyba najwyższa pora zacząć planować kolejną azjatycką wycieczkę, tym razem destination - JAPAN :hamster_XD:
Znajdę tu jakiegoś sponsora??? :confused: :hamster_explain:


Meganne napisał:

Ale mam wrażenie, że zdecydowanie za szybko ich do siebie poprzytulałam, a w następnych rozdziałach za szybko się dzieje między nimi... ale cóż... bywa xD D

e tam... szybko czasem znaczy lepiej :hamster_XD:
Mi wcale to tempo nie przeszkadza :hamster_dunno: :hamster_bigeyes:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megan
♡ Jrock ♡



Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 4531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: ♀

PostWysłany: Pon 18:20, 20 Cze 2011    Temat postu:

Yuri napisał:
ja prosim i to bardzo, mogę nawet na kolankach ;(
tylko bez skojarzeń mi tutaj!!!!

Hmmm :hamster_happy: Ja i skojarzenia?! :hamster_XD: To napiszę zaraz coś i postaram się wstawić... jak najszybciej się da :hamster_bigeyes:

Yuri napisał:
To chyba najwyższa pora zacząć planować kolejną azjatycką wycieczkę, tym razem destination - JAPAN :hamster_XD:

Ja też chcę, ja też! :hamster_XD: Spakujesz mnie do walizeczki :hamster_bigeyes:

Yuri napisał:
e tam... szybko czasem znaczy lepiej :hamster_XD:

Ekhm! :hamster_XD:

To dodaje rozdział bonusowy:


3.1. bonus
PWR
Spoglądałem na Kaia, który krzątał się po kuchni przygotowując posiłek. W dalszym ciągu nie doszedł do siebie po awanturze z Rukim i tym całym syfie związanym z Aoiem. To było trudne dla nas wszystkich, a zwłaszcza dla niego, bo przecież jest naszym liderem i nigdy nie zdarzyło się by któryś z nas się mu sprzeciwił. Cholera, co też wokaliście odpieprzyło? Po co się stawiał? Tylko na tym ucierpiał Aoi. Ale on przynajmniej miał Sheilę, która dbała o niego teraz i pilnowała by nie stała mu się krzywda. Z tego co mówił Uruha ma się całkiem dobrze. Całe szczęście. Zbliża się trasa koncertowa, więc wszyscy musimy być w świetnej formie. Aoi wydobrzeje do tego czasu. Sheila na pewno mu w tym pomoże. Uśmiechnąłem się do siebie. Rozkoszna dziewczyna. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej uczucia względem Aoia są tak widoczne, że już wszyscy o nich wiemy. No, prawie wszyscy – Yuu jest ślepy albo po prostu jak twierdzi Kai, nie chce dopuścić do siebie myśli, że między nim a tą dziewczyną mogłoby dojść do czegoś więcej. Uważał, że po tym co przeszła – opowiedział nam wszystko czego się dowiedział o jej ojcu i zmarłej matce – nie należy mieszać jeszcze bardziej w jej życiu. Wystarczyło to, że z nami jest. Byłem ciekaw uczuć Aoia, bo nigdy nam nie powiedział, co do niej czuje. Jasne, mówił wielokrotnie tak jak reszta o miłości braterskiej, no, ale ludzie oni ze sobą mieszkają! Dobra, Rei, uspokój się. To, że ty myślisz o jednym to nie znaczy, że inni też tak robią. Cholera, ale ona naprawdę go kocha. Gdy myśli, że nikt nie widzi wodzi za nim rozmarzonym wzrokiem. Ale to dziwne, że nie pozwala się dotknąć chociażby jemu. Wiem, że po tym co przeszła to wcale nie będzie łatwe, ale…
- Kurwa! – krzyk lidera wyrwał mnie z zamyślenia. Przerażony spojrzałem na chłopaka, który zaciskał dłoń na kciuku drugiej ręki… z której kapała czerwona maź.
- Jezu, Yutaka! – krzyknąłem podbiegając do niego. – Coś ty… zrobił!? – odsłoniłem zraniony palec z którego leciała krew. Przytknąłem ręcznik do jego ręki i zacząłem przeszukiwać szafki w poszukiwaniu apteczki.
- Akira – jęknął perkusista opierając się o drzwi lodówki zaczął osuwać się na podłogę. – Źle się czuję…
- Kai, cholera, nie mdlej! – upadłem na kolana przed nim zaprzestając poszukiwań apteczki. Ująłem jego twarz w swoje dłonie. Miał już przymknięte oczy i drżące wargi, które wydały mi się jeszcze bardziej kuszące niż zwykle.
- Akira – wymamrotał Kai. – Kręci mi się w głowie.
Spojrzałem na jego bladą twarz – zmarszczone brwi, rozchylone usta, przymknięte oczy. Całkowicie zapomniałem o jego skaleczeniu, które wytrąciło go z równowagi. Rana nie była głęboka, ale mocno krwawiła, jednak Kai nie lubił patrzeć na własną krew. Innych go nie ruszała, ale jego własna właśnie tak na niego działała – robiło mu się słabo. Nie przeszkadzało mi to w nim, ale… to było trochę zabawne, nie? Zachichotałem. Kai był naprawdę uroczy i za to właśnie między innymi go kochałem. Taa, kochałem. Byłem pewien, że nie jestem mu obojętny, ale jak do tej pory nie wykonał w moją stronę najmniejszego gestu. Tak jakby się czegoś obawiał. A mnie było coraz trudniej powstrzymywać się przed chęcią dotknięcia jego dłoni… pocałowania go… Był moim marzeniem. Śniłem o nim w nocy, a w dzień, gdy nie było go nigdzie w pobliżu myślałem o nim. Towarzyszył mi cały czas. Nie mogłem i nie chciałem przestać o nim myśleć.
- Kai – szepnąłem, gdy otworzył oczy i spojrzał wprost w moje. Przeszedł mnie dreszcz tak, jak za każdym razem gdy na mnie patrzył, ale tym razem w jego wzroku było coś więcej. coś co mnie do niego przyciągało. Pragnąłem pocałować go od bardzo dawna i… wielokrotnie już chciałem to zrobić, ale zawsze coś mi w tym przeszkodziło. A teraz… teraz mogłem to zrobić nie obawiając się tego, że ktoś nam przerwie. Pochyliłem się w jego stronę, już czułem na ustach jego oddech, gorący, urywany, gdy usłyszeliśmy głośne pukanie do drzwi. Odskoczyłem jak oparzony od Kaia i zerwałem się na równe nogi. Jasna cholera, co ja miałem zamiar zrobić?! Chciałem… chciałem pocałować… Tanabe!? Nie, chciałem spełnić swoje marzenie. Cholera, cholera, cholera!!!
Yutaka popatrzył na mnie zamglonym wzrokiem i nie byłem pewny co go spowodowało – ranka na kciuku czy moja bliskość? Och, jak bardzo pragnąłem, żeby to moja bliskość tak na niego zadziałała!
Pukanie, a raczej walenie do drzwi się powtórzyło.
- Lepiej otworzę, bo ten ktoś jeszcze wyważy ci drzwi – zażartowałem drżącym od emocji głosem i uciekłem z kuchni. Nie miałem czasu się opanować, bo ledwo przekręciłem zamek w drzwiach osoba stojąca po drugiej stronie wtargnęła do mieszkania niczym chmura gradowa. Baaardzo duża chmura gradowa.
- Reita? A co ty tu… nie ważne! – Aoi machnął ręką w moim kierunku i ruszył do kuchni. – Jasna cholera, a co tu się stało?! Kai!
Uśmiechnąłem się pod nosem. Yuu się zdenerwował? To nowość. On był najbardziej spokojnym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałem i nigdy jeszcze nie widziałem go w takim… stanie. to było naprawdę dziwne. A skoro przyszedł tutaj to znaczyło tylko jedno – spięcie z Sheilą. No, bo niby z kim innym?
Powędrowałem do kuchni po drodze wyjmując papierosa z paczki.
- Kai, do cholery, to tylko kciuk! A ta twoja krwawiąca jama jest wielkości pchły! – warczał Aoi, który w dalszym ciągu był cholernie nabuzowany. Uj, Sheila nieźle musiała mu zaleźć za skórę. Aż dziwnie, jak nie niemożliwe.
- Uspokój się – syknąłem na Yuu, który dosłownie wariował. Nie ważne czy miał poważny powód ku temu czy nie – nie pozwolę mu się wydzierać i wyżywać na moim ukochanym. I co z tego, że Aoi nie miał o tym pojęcia, a Kai… Kai udawał, że nic o tym nie wie?
Shiroyama popatrzył na mnie zimno i usiadł na krześle przy stole. Złączył dłonie przed sobą i mógłbym przysiąc, że odliczał w myślach, żeby się uspokoić. Kai spojrzał na mnie błagająco trzymając swój kciuk w ręczniku. No, ludzie, proszę was, ile on ma lat? Uśmiechnąłem się krzywo. Ale i tak go kochałem. Wsunąłem nie zapalonego papierosa do ust i zbliżyłem się do naszego kochanego lidera. Zająłem się jego raną (raneczką…) i po chwili uszczęśliwiony chłopak uśmiechnął się do mnie ukazując zabójcze dołeczki w policzkach przez które moje ciśnienie wzrastało.
- Dzięki, Akira – i jak gdyby nigdy nic wrócił do tego co robił poprzednio z tą różnicą, że nóż którym się zranił wrzucił do zlewu. Wywróciłem oczami na ten gest.
- Przestaliście się już migdalić? – sapnął Aoi. – Jestem w potrzebie!
- Odbiło co!? – warknąłem na niego. Boże, co z tym człowiekiem się stało?! Gdyby nie to, że był poszkodowany przez wczorajszą sytuację to najchętniej bym mu przyłożył. Ale z zasady rannych nie biję. Taaa…
- Kurwa, no – Aoi spojrzał na mnie, a potem na Kaia. – Muszę z kimś pogadać.
- Póki co to na nas warczysz – odparłem chrapliwie. – Spuść z tonu.
Yuu westchnął ukrywając twarz w dłoniach. Milczał przez chwilę, a my wpatrywaliśmy się w niego z wyczekiwaniem. Kai przestał kroić marchewkę, a ja odpaliłem papierosa, zaciągając się głęboko.
- No? – popędziłem go, bo chciałem jak najszybciej zostać sam na sam z liderem. Chciałem w końcu coś zrobić, a teraz już musiałem. Po prostu musiałem. To nie jest tak, że miałem gdzieś sprawy Aoia, ale… no właśnie, ale… jeżeli on nie określi swoich uczuć względem Sheili to my mu w niczym nie pomożemy, a tylko się będzie bardziej ciskał. Może Uruha mu pomoże, bo on jakoś najbardziej oprócz Aoia docierał do Sheili.
- Nie, wy mi nie pomożecie – burknął Yuu i wstał gwałtownie. – Pamiętajcie o zabezpieczeniu. Niechciana ciąża jest teraz niepowołana. – i opuścił mieszkanie Kaia pozostawiając nas zszokowanych. Pierwszy otrząsnął się perkusista wybuchając głośnym śmiechem. Spojrzałem na niego krzywo. No, tak, on to sobie potraktował, jak dobry żart, a mnie to naprawdę zabolało. Co prawda to co powiedział Shiroyama to kompletna bzdura, ale… nie, teraz już nie wycofam się jak tchórz. Yuu nieświadomie mnie popchnął w kierunku Kaia.
- Bawi cię to? – spytałem z zaczepką w głosie gasząc papierosa w popielniczce stojącej obok zlewu. – Chcesz wpaść?
Kai spojrzał na mnie jak na wariata, jednak rumieniec na jego policzkach powiedział mi wszystko co chciałem wiedzieć.
- Reita, daj spokój – westchnął jednak tylko i odwrócił się do mnie tyłem. O nie, nie, kochany, tym razem ci nie popuszczę. Objąłem go w pasie i odwróciłem gwałtownie twarzą do siebie. Popatrzyłem w jego zszokowane oczy w których pojawiło się coś na kształt ciekawości pomieszanej ze strachem.
- Chcesz mieć dzieci teraz czy nie? – drążyłem dalej. Pytanie mogło być różnie interpretowane tak, jak to co powiedział Shiroyama – niekoniecznie musiało się odnosić do nas dwojga razem wziętych. Ale dzięki temu mogłem się dowiedzieć czegoś więcej o preferencjach skrytego perkusisty.
- Reita, o co ci chodzi? Puść mnie – mężczyzna szarpnął się próbując oswobodzić, ale mocno go trzymałem. Nie, nie dam ci się wywinąć. – Akira!
Wpatrywałem się w niego w skupieniu. Rumieńce już dawno były krwistoczerwone, a oddech Kaia stał się szybszy. Jednak to co interesowało mnie najbardziej to jego oczy. Mogłem w nich czytać niczym w otwartej książce. Pochyliłem się w jego kierunku.
- No, Yutaka – wymruczałem cicho do jego ucha muskając je swoim gorącym oddechem. – Powiedz mi, powiedz mi to, co tak bardzo chcę wiedzieć – mruczałem wprost do jego ucha, zadrżał w moich ramionach mocniej do mnie przylegając. Bingo! – Tanabe… proszę – dodałem zmysłowo i wysunąłem język by polizać płatek jego ucha. Ponownie zadrżał, tym razem mocniej, wczepił się w moje ramiona swoimi dłońmi i westchnął cichuteńko.
- Rei… ta – wyjąkał. – C-co t-ty? – odchylił głowę w bok uciekając przed moim językiem. Podążyłem za nim i wsunąłem sobie między wargi kawałeczek płatka jego ucha. Jego skóra miała słodki posmak. Zassałem lekko i z cichym mlaśnięciem wypuściłem z ust słysząc jego cichy jęk – ni to protestu ni to zachęty. Ale mnie jego sprzeciwy nie obchodziły, nie w tamtej chwili, a zachęty już nie potrzebowałem. O, nie, nie potrzebowałem, zdecydowanie nie.
- No, chodź do mnie – zamruczałem przesuwając się z nim pod ścianę. Przyparłem jego ciało do niej swoim własnym. Czułem jak drżał… Czułem jego oddech na swojej twarzy… Czułem, że jego ciało zaczyna odpowiadać na moją bliskość! Jasna cholera, tego się nie spodziewałem po pięciu, może ośmiu minutach tulenia go. No dobra, może to i dziesięć minut było, ale tak… szybko? I tak niewiele mu potrzeba…? Och, będę miał z niego uciechę w sypialni… i nie tylko. Na moich ustach pojawił się szatański uśmieszek unoszący zaledwie jeden kącik ust o kilka milimetrów.
- Reita… - szepnął Kai lękliwie spoglądając w moje błyszczące oczy. – Co… o co…
- Szszsz – położyłem palec na jego ustach jednak on dalej coś mamrotał więc zamieniłem palec na moje wargi. Ledwo poczułem jego dotyk pomyślałem, że oto jestem w pieprzonym niebie. Musnąłem je raz czując ich dokładną fakturę. Niestety lider zaczął się szarpać rozłączając nasze usta. Dyszał wprost w moje rozchylone usta i szamotał się pod ścianą próbując wywinąć.
- Popierdoliło cię?! – wrzasnął na mnie tak, jakby odzyskał pewność siebie i wcale nie zaczął na mnie reagować. Kurwa, a liczyłem… - Puść mnie, pedale! – poczułem się bardzo źle, gdy usłyszałem jego słowa. Pedale? To jedno słowo było niczym sztylet – wbijało się w moje serce raniąc mnie mocno. W moich oczach pojawiły się łzy frustracji, złości, żalu i rozpaczy. Puściłem go i opuściłem ramiona wzdłuż ciała. Patrzyłem na niego zrozpaczony starając się nie rozkleić przy nim. Chłopak jak tylko został uwolniony wierzchem dłoni wytarł swoje usta. Spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem zaciskając dłonie w pięści. Nawet zapomniał o swoim zranionym palcu.
- Nazwałeś mnie… pedałem – wyszeptałem łamiącym się głosem patrząc na niego i mając nadzieję, że jednak to tylko głupie przejęzyczenie. Może po prostu nerwy wzięły górę, przestraszył się tak jawnego ataku… może… może… Usilnie szukałem jakichkolwiek argumentów tłumaczących jego zachowanie. Niestety zanim zdążyłem coś wymyślić odrzuciło mnie do tyłu, a policzek zapiekł mnie żywym ogniem – pięść Kaia uderzyła mnie najmocniej jak mogła. Oparłem się plecami o szafkę i mocno przytrzymałem dłoń przy policzku. Z mojej wargi poleciała wąska stróżka krwi, którą czułem już w ustach.
- Wynoś się stąd, cioto jedna! – warknął Kai podchodząc do mnie i ponownie zamierzając się na mnie. Z cichym szlochem wybiegłem z kuchni, ubrałem kurtkę i wybiegłem z jego mieszkania. Jak on mógł tak się zachować?! No jak!? Biegłem co sił w nogach, krew plamiła moją koszulkę i czułem się tak, jakbym dostał żeliwną patelnią w głowę, a nie pięścią w policzek. Tylko czemu nie w nos? Pewnie by mi go złamał. Pół twarzy pulsowało niemiłosiernie, a moje serce płakało. Mój Kai, mój ukochany Kai potraktował mnie, jak jakieś dziwadło… wyrzutka społeczeństwa. Nawet nie wiedziałem kiedy dotarłem do mieszkania. Nie myśląc wiele, zrzuciłem kurtkę i z głośnym płaczem położyłem się na łóżku. Nie zważałem na krew, ból. Nie wziąłem lodu z zamrażarki, nie myślałem o tym, że plamię pościel wartą kupę kasy. Nie, to nie było ważne. Dla mnie najważniejszy był Tanabe, ale… od dzisiaj dla mnie nie istniał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yuri
POP&Korea HOLIC



Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: ♀

PostWysłany: Wto 10:32, 21 Cze 2011    Temat postu:

Meganne napisał:
To napiszę zaraz coś i postaram się wstawić... jak najszybciej się da :hamster_bigeyes:

:hamster_bigeyes: dzięki
Meganne napisał:

Yuri napisał:
To chyba najwyższa pora zacząć planować kolejną azjatycką wycieczkę, tym razem destination - JAPAN :hamster_XD:

Ja też chcę, ja też! :hamster_XD: Spakujesz mnie do walizeczki :hamster_bigeyes:

Jeśli uzbieram na podróż to mogę pomyśleć o pakowaniu cię jako dodatkowy bagaż :hamster_XD:

Meganne napisał:

Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej uczucia względem Aoia są tak widoczne, że już wszyscy o nich wiemy.

Ehhh.... jak nas kobiety łatwo rozgryźć
Meganne napisał:


Byłem ciekaw uczuć Aoia, bo nigdy nam nie powiedział, co do niej czuje.

ja też, ja też ... tzn ciekawa jestem :hamster_bigeyes:

Meganne napisał:


Miał już przymknięte oczy i drżące wargi, które wydały mi się jeszcze bardziej kuszące niż zwykle.

uuuuu..... supcio :beauty:
Meganne napisał:

A skoro przyszedł tutaj to znaczyło tylko jedno – spięcie z Sheilą. No, bo niby z kim innym?

:hamster_XD:

Meganne napisał:

Kai spojrzał na mnie błagająco trzymając swój kciuk w ręczniku.

Oj... już sobie wyobrażam to spojrzenie :hamster_bigeyes:
Meganne napisał:



Pamiętajcie o zabezpieczeniu. Niechciana ciąża jest teraz niepowołana.

:hamster_XD: hahha, dobry tekst !! :hamster_XD:

Meganne napisał:

Puść mnie, pedale!


Oj, nie ładnie... cóż słowa czasem bolą bardziej niż czyny !! :hamster_frozen:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megan
♡ Jrock ♡



Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 4531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: ♀

PostWysłany: Wto 23:06, 21 Cze 2011    Temat postu:

Yuri napisał:
Jeśli uzbieram na podróż to mogę pomyśleć o pakowaniu cię jako dodatkowy bagaż :hamster_XD:

To musisz zainwestować w baaaardzo dużą torbę :hamster_evillaugh: :hamster_evillaugh: :hamster_evillaugh:

Yuri napisał:
Ehhh.... jak nas kobiety łatwo rozgryźć

Taaa... czasem za łatwo ;(

Yuri napisał:
ja też, ja też ... tzn ciekawa jestem :hamster_bigeyes:

Zabiło mnie to zdanie :hamster_evillaugh:

Yuri napisał:
:hamster_XD: hahha, dobry tekst !! :hamster_XD:

Się wie :hamster_evillaugh:

Yuri napisał:
Oj, nie ładnie...

Delikatnie powiedziane

Kolejna część, bo moja wena strasznego daje mi kopa i szczerze mówiąc mogłabym siedzieć i pisać i pisać i pisać, ale zarówno oczy po kilku godzinach gapienia sie w ekran mnie bolą (choć czasami piszę już nawet z zamkniętymi) i palce nie nadążają za myślami i robię tyyyyle błędów że szok :hamster_evillaugh: Mam nadzieję, że wszystkie literówki wyłapałam :hamster_evillaugh: A ja tymczasem wracam do męczenia Uru w rozdziale 6.1 :hamster_XD:

4.
Uruha wyszedł już od nas ponad cztery godziny temu, a Yuu wrócił wkrótce po wyjściu tego pierwszego. Nie odzywał się do mnie. Patrzył tylko na mnie beznamiętnym wzrokiem marszcząc brwi. Gdy o cokolwiek go pytałam burczał coś pod nosem. Nie mogłam zrozumieć o co mu chodzi. Od chwili gdy wyszedł… poprawka, wystrzelił, jak z procy z mojego pokoju zachowywał się jak… nie on. Było mi przykro z tego powodu, ale co ja mogłam zrobić? Owszem, trochę się dzisiaj przełamałam, ale nie doszłam do takiego punktu w swoim życiu bym w tej chwili coś z tym zrobiła. Boże, to nie było aż takie skomplikowane, wystarczyło podejść do niego i przytulić się do jego ciepłego ramienia pytając co się dzieje. jasne, mogłam to zrobić, ale obawiałam się jego reakcji. Nie miałam pojęcia jak się zachowa, zwłaszcza po tym, jak zareagował na mój uścisk z Uruhą. Kouyou znów uważał, że Shiroyama się „nie określił” (cokolwiek to miało znaczyć) i dlatego tak się zachował. Może i Uru miał rację, ale i tak czułam się nieswojo. Nie zwracając na niego uwagi zostawiłam mu kolację na stole w kuchni i poszłam do siebie. Najpierw trochę czytałam książkę, starając się nie myśleć o Yuu, a potem włączyłam telewizor, bo lektura nie za wiele mi pomogła. Trafiłam na jakiś program o zwierzętach… zabijanych dla zabawy. Oglądając reportaż miałam łzy w oczach, a pod koniec cicho płakałam wpatrując się załzawionymi oczyma w ekran telewizora. Zdjęcia, filmiki, komentarze to wszystko sprawiło, że znowu zaczęłam płakać. To było chore. Jak można zabić niewinne zwierzę tak dla zabawy?! Przecież to nienormalne! Gdy napisy końcowe oznajmiły finał programu, wyłączyłam odbiornik i rzuciłam pilotem w ścianę na której pojawił się odprysk, a pilot rozpadł na kilka części.
- Jesteście chorzy! – krzyknęłam ukrywając twarz w dłoniach. Chwilę później poczułam oplatające się dokoła mnie ramiona Yuu, który szepcząc słowa pocieszenia kołysał mnie w swoich ramionach. Nawet nie zauważyłam kiedy wszedł. Ba, nie słyszałam. Obróciłam się w jego ramionach wtulając twarz w materiał pachnącej koszuli, a ramiona zaplotłam na jego karku. Łzy przestały płynąć, ale w dalszym ciągu było mi strasznie źle po tym co obejrzałam. Ciepło i siła ramion mężczyzny sprawiło mi nie małą przyjemność i poczucie bezpieczeństwa. Nie mogłam i nie chciałam się od niego odsuwać. Jego kojący głos docierał do każdego zakątka mojej duszy. Uwielbiałam go słuchać niezależnie od tego czy był smutny, zły, chory, wściekły, rozbawiony, szczęśliwy… jednak jego cichy, wręcz mruczący głos był moim ulubionym. Czułam ciepło jego oddechu we włosach i mogłabym się założyć, że delikatnie się uśmiechał.
- Już lepiej? – spytał odgarniając z mojego czoła splątane kosmyki włosów. Ten gest spowodował dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa. Jezu, to było cudowne.
- T-tak – odparłam lekko łamiącym się szeptem i podniosłam wzrok na jego oczy. – Już nie jesteś na mnie zły? – spytałam wzdychając cicho.
- Zły? Nie byłem na ciebie zły – popatrzyłam na niego znacząco. – Okej, byłem, ale nie na ciebie!
- Na Kouyou. – odgadłam. - Ale czemu? – spytałam ściągając ramiona z jego karku. – Przecież nic ci nie zrobił – dodałam wzruszając ramionami. Yuu ścisnął mnie i przyciągnął do siebie. Ponownie wtuliłam się w jego ramiona tak, jakby to nie było coś nowego.
- Zdenerwował mnie… bo… cholera, to nie dotyczy ciebie? To znaczy… dotyczy, ale nie w takim sensie… - plątał się mężczyzna szukając wzrokiem moich oczu. – Nie wtrącaj się, okej? To jest sprawa między mną, a Uru.
Patrzyłam na niego chwilę w skupieniu. W jego oczach mogłam dostrzec błyski, te same, które widziałam wcześniej, ale teraz się nie obawiałam. Wyciągnęłam dłoń i palcami pogładziłam jego policzek. Miał przyjemną w dotyku skórę – ciepłą, aksamitną.
- Jestem przecież twoją przyjaciółką, prawda? Powiedz mi – nalegałam nieśmiało sunąc palcem po policzku, aż do ucha i z powrotem. Yuu przymknął oczy, mruknął coś pod nosem, jego ciało się napięło i nim się zorientowałam znalazłam się pod nim – dosłownie. Leżałam na poduszkach, a on pochylał się nade mną i, słodki Jezu, cholernie mi się to podobało!
- Nie rób tak – szepnął podnosząc się, ale zarzuciłam ramiona na jego szyję i przyciągnęłam go do siebie. Skoro sam zaczął to teraz niech się tak nie wykręca. Ta chwila sprawiła, że poczułam się o wiele lepiej niż jeszcze chwilkę wcześniej. Boże, czułam się zajebiście!
- Czemu? – szepnęłam spoglądając na niego spod przymrużonym oczu. W końcu naoglądałam się różnych filmów, no nie? Znaczy nie żadnych pornosów, ale takie… trochę dla dorosłych. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Co ci się dzisiaj stało? – spytał ze śmiechem, jednak wyczuwałam w nim nutkę zdenerwowania. Próbował uśmiechem ukryć zmieszanie pomieszane z czymś co bałam się określić.
- Hmm – zamruczałam mrugając niewinnie oczami. – Masz coś przeciwko? – spytałam zaczepnie i niewiele się zastanawiając oplotłam się nogami dookoła bioder chłopaka. Gdy przyciągnęłam go do siebie poczułam jego… męskość. Twardą niczym kamień. Momentalnie oboje spłonęliśmy rumieńcami, a Shiroyama zaczął się oswobadzać z moich ramion. Byłam tak zszokowana tym odkryciem, że ani myślałam go puścić. Mój boże, on mnie pragnął! Jego erekcja była tego dowodem! Namacalnym!
- Yuu… - szepnęłam nieśmiało. – Nie denerwuj się… to… to… - spłonęłam rumieńcem odwracając wzrok. Zamarł nade mną i westchnął.
- Nie… boisz się? – jego głos był prawie niesłyszalny, ale sprawił, że moje serce żywiej zabiło.
- Nie! – odparłam szybko ponownie zatapiając spojrzenie w jego oczach. Był tak blisko… tak cholernie blisko, a ja bałam się zbliżyć te kilka centymetrów by pocałować jego pełne wargi i possać kolczyk. Nie, nie mogłam tego zrobić, bo może Yuu podniecił się… bo tak?
- N-nie boisz się tego? – patrzył na mnie uważnie odsuwając swoje krocze od mojego, co nie było takie łatwe, zważając na moje nogi na jego biodrach. Mruknęłam, gdy jego biodra otarły się mocniej o moje. To było przyjemne.
- Nie boję się ciebie – odparłam patrząc mu prosto w oczy i podkreślając ostatnie słowo. – Nie mogłabym się bać… wiem, że mnie nie skrzywdzisz. Przecież… uratowałeś mnie – szeptałam cichutko wpatrując się w jego ciemne oczy otoczone długimi rzęsami, które rzucały cienie w kształcie półksiężyców na zaróżowione policzki. Pogładził mnie po policzku wierzchem dłoni, a drugą podparł się tuż obok mojej głowy. Pochylił się w moim kierunku jeszcze bardziej. Już czułam ciepło jego ust na swoich, gdy… zadzwoniła moja komórka. Drgnęliśmy i spojrzeliśmy w kierunku z którego dochodził dźwięk. Shiroyama raz dwa wyplątał się z moich objęć i stanął przy łóżku. Nie ukrywał wypuklenia w spodniach. Jednak jego rumieńce powiedziały mi resztę.
- Lepiej będzie, jak już… dobranoc, Shelly – prawie wybiegł z mojej sypialni, cicho zamykając za sobą drzwi. Patrzyłam za nim i ocknąwszy się sięgnęłam po telefon.
Uruha dzwoni.
- Cześć, Kouyou.
- Czy Reita się z wami kontaktował? – spytał bez żadnych wstępów gitarzysta.
- Umm, nie. A stało się coś? – spytałam zaniepokojona dziwnym tonem głosu mężczyzny.
- Cholera, właśnie nie wiem. Mieliśmy się spotkać godzinę temu. Wiesz, że Akira nigdy się nie spóźnia. A jeśli już to zawsze powiadamia, że będzie później. – przerwał na chwilę wzdychając po czym kontynuował: - Nie zjawił się na spotkaniu. Nie napisał mi smsa, maila, nie zadzwonił, nie odbiera telefonu ani nie otwiera drzwi. Dzwoniłem do Kaia, bo wiem, że dzisiaj byli razem. Strasznie się ciskał. Gdy spytałem o Reitę okropnie się wściekł, powiedział, że mam mu głowy nim nie zawracać i się rozłączył. – Uruha ponownie westchnął. – Martwię się. Kurwa, nie wiem co robić. Po raz pierwszy odkąd znam Reitę, nie odzywa się.
- Spokojnie, Kouyou – wymamrotałam w pośpiechu szukając jakiegoś ubrania w którym mogłabym wyjść. Chwyciłam bluzę z kapturem wkładaną przez głowę i jakieś jeansy poprzecierane. – Gdzie teraz jesteś? – wciągnęłam na siebie bluzę, a potem spodnie. Trochę się namotałam, ale udało się.
- Niedaleko was, a co? - w tle usłyszałam jakieś krzyki i trąbienie.
- Możesz po mnie przyjechać? – spytałam szeptem wyglądając na korytarz. W całym mieszkaniu było ciemno, a spod drzwi sypialni Yuu padało światełko. Cholera, nie śpi. Właściwie mnie to nie zdziwiło. Po tym co się stało…
- Aoi cię puści? – spytał Uru zdziwiony, ale z wyraźnie wyczuwalną ulgą w głosie.
- Wymknę się – odparłam cichutko zmierzając w kierunku drzwi wyjściowych.
- On cię zabije.
- Nie zabije. A po za tym po tym co powiedziałeś i tak nie zasnę, a ty jesteś zdenerwowany. We dwoje sobie poradzimy – wyargumentowałam szeptem i wyszłam szybko z mieszkania. Skierowałam się do wind. – To za ile będziesz?
- Jestem już pod wejściem – odparł rozbawiony Uru. Zaśmiałam się cicho.
- Już do ciebie biegnę – odrzekłam i rozłączywszy się, schowałam komórkę do kieszeni i wsiadłam do windy. Chwilę później biegłam w kierunku jaguara Uruhy. Zaparkował po przeciwnej stronie ulicy w cieniu jakiegoś dużego drzewa. Wsiadłam do auta zapinając pas.
- Najpierw jedźmy do Tanabe – zarządziłam wyciągając komórkę. Uru bez słowa włączył się do ruchu stukając palcami w kierownicę. Przeszukałam listę i gdy znalazłam Reitę wcisnęłam zieloną słuchawkę.
Pik…
Pik…
Pik…
Pik…
Pik…
Pik…
Pik…
Proszę zostawić wiadomość po sygnale… piiip!
- Cholera – zaklęłam rozłączając się. Spróbowałam jeszcze kilka razy, ale na nic się to zdało, a mnie w uszach zaczęło piszczeć. Kouyou nie odzywał się, był wyraźnie spięty. Nie dziwiłam mu się. Po tym co powiedział sama się zdenerwowałam i martwiłam o basistę. Lubiłam go, choć czasami wydawał się być agresywny i niespokojny. Taki życiowy buntownik. Jednakże mnie nigdy nie skrzywdził i ceniłam sobie go jako artystę i człowieka chociaż nie mieliśmy ze sobą tyle wspólnego co z Uruhą czy Yuu. Był raczej samotnikiem, który czasami nie potrafił odnaleźć się w tłumie. Ironia losu, co? Sławny muzyk nienawidzący tłumów wrzeszczących kobiet, które były jego fankami. To nie tak, że nie lubił swoich fanów. Po prostu nie tolerował ich, gdy zachowywali się jak dzikusy. Znaleźliśmy się pod drzwiami mieszkania lidera i nie mogliśmy zdecydować kto ma zapukać. W końcu Uru zadzwonił dzwonkiem. W mieszkaniu słychać było dziwne dźwięki, a gdy w drzwiach stanął wstawiony Kai, wiedzieliśmy, że coś złego się stało. Yutaka nigdy nie topił problemów w alkoholu. Uważał, że jest na to za stary.
- Jest tu Reita? – spytałam wysuwając się zza Uruhy, który całkowicie mnie zasłonił w obawie przed zachowaniem lidera. Perkusista spojrzał na mnie i upił łyk czegoś co miał w butelce.
- Mam go w dupie – wybełkotał i już miał zatrzasnąć drzwi, ale Uru wstawił w nie stopę. – Spierdalajcie, kurwa.
Nie, takiego Kaia nigdy nie widziałam. Ani nawet nie słyszałam o tym by tak się zachowywał, ale teraz autentycznie mnie wkurzył.
- Gdzie jest Reita? – poprawiłam swoje wcześniejsze pytanie wsuwając się pod ramię Uru. Byłam trochę przestraszona. Nie lubiłam pijanych mężczyzn, bo każdy z nich przypominał mi mojego ojca o którym chciałam zapomnieć.
- Ooo, jak ładnie – wysyczał Kai spoglądając na nas. – Dajesz się dotykać? No, to chodź tu do mnie, ślicznotko…
- Tanabe, gdzie jest Reita? Wiesz coś o nim? – patrzyłam na niego wyczekująco ignorując jawną zaczepkę. Jednak mężczyzna nie odpowiedział. Spojrzał na Kouyou.
- Pozwala ci się pieprzyć? – wymamrotał i ledwo skończył pięść Takashimy spotkała się z jego twarzą. Uru aż dygotał od hamowanej furii. Objęłam go w pasie w obawie, że będzie chciał jeszcze raz uderzyć Kaia. Przestraszył mnie jego atak, ale nie dziwiłam się, że tak zareagował. To co powiedział perkusista było… niesmaczne.
- Chodź, Kouyou – szepnęłam ciągnąc go w stronę wyjścia. Gdy się nie ruszył dodałam: - Proszę! – ruszył szybkim krokiem do wyjścia. Jego ramie oplotło moją talię i poczułam dreszcze. Boże. Przecież to jest Uruha! U-r-u-h-a! co się ze mną, do cholery, dzieje? dlaczego reaguję w ten sposób na Uruhę?! To pewnie przez ten stres. Tak, na pewno to przez stres.
- Pokaż – mruknęłam gdy zatrzymaliśmy się przy aucie. Kostki gitarzysty były lekko zadraśnięte, a ręka zaczęła puchnąć. – No i po cholerę go biłeś? Lepiej się poczułeś?! – naskoczyłam na niego.
- Obraził cię – burknął chowając dłonie do kieszeni spodni. Stanęłam przed nim, gdy odwrócił wzrok.
- To nie był powód! Mogłeś mu zrobić krzywdę. Zresztą… teraz to nie jest ważne, bo nadal nie wiemy co z Akirą. – odwróciłam się. – Cholera, ale się porobiło. – westchnęłam spoglądając w niebo.
- Przepraszam, Sheila – usłyszałam za sobą cichy głos Uruhy. – Bardzo cię wystraszyłem? – spytał i poczułam, że stoi za mną blisko. Za blisko… moje ciało znowu zaczęło na niego reagować. Ze zdwojoną siłą! O wiele bardziej niż na Shiroyamę. O kurwa…
- Szczerze mówiąc cholernie się wystraszyłam – odparłam szczerze odwracając się do niego przodem. Tak, jak czułam stał tuż przy mnie. podniosłam głowę by spojrzeć mu w oczy. – Niepotrzebnie to zrobiłeś. Zraniłeś swojego przyjaciela i samego siebie. – dodałam dotykając jego zranionej dłoni. Ujęłam ją w swoje drobne ręce i pogładziłam palcami opuchnięte kostki.
- Potrzebnie – zaprzeczył moim słowom. – Bronię osoby na których mi zależy. A on już nie jest moim przyjacielem. – dodał poważniejąc jeszcze bardziej. Wolną ręką pogładził mnie po policzku. Wzdrygnęłam się odruchowo. Odsunął ode mnie dłoń.
- Prze-przepraszam – wyjąkałam zawstydzona spuszczając głowę. Chłopak pokręcił głową, czego ja nie widziałam, ujął moją twarz w obie swoje dłonie i zmusił mnie do spojrzenia w swoje oczy. Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej, która unosiła się i opadała znacznie szybciej niż zwykle. Czułam na policzkach jego urywany oddech. Oczy błyszczały mu niczym miliony gwiazd na niebie nad naszymi głowami, ludzie szli chodnikami, samochody pędziły jezdnią, a ja nie potrafiłam oderwać wzroku od jego twarzy. Odkąd go poznałam zawsze uważałam, że jest przystojnym mężczyzną. Niezależnie od tego czy był umalowany czy nie. Lubiłam jego poczucie humoru choć zdarzały się sytuacje, że mnie zawstydzał czy denerwował. Roztaczał wokół siebie taką aurę, że nie było nikogo kto mógłby mu się oprzeć. Uważałam, że jestem jedyną kobietą na którą nie działa jego urok osobisty, ale teraz zaczynałam w to wątpić. Moja pewność siebie w tej kwestii gwałtownie się zachwiała.
- Takashima? – wyszeptałam drżąc. Nagły podmuch wiatru zwiał moje włosy na policzek. Poczułam jego zapach, który wręcz był odurzający i zwalający z nóg. Taki męski… taki erotyczny… podniecający…
Nim się spostrzegłam wypuścił mnie ze swoich objęć. Popatrzyłam na niego lekko zdziwiona i rozczarowana. Moment… rozczarowana?!
- Pojedziemy teraz do Reity – powiedział trochę oschłym głosem wsiadając do auta. Zamknął drzwi trochę głośniej niż to było konieczne. Byłam jeszcze nie gotowa na to by rozmawiać z nim o tym co się stało i nie stało jednocześnie dlatego bez słowa również wsiadłam do auta. Uruha z piskiem opon ruszył.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Doriito




Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1253
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łuków
Płeć: ♀

PostWysłany: Pią 13:51, 24 Cze 2011    Temat postu:

O jaaaaa ale czytania.... Mam spore zaległości. No nic, jak przeczytam i mi się spodoba to może i skomentuje :hamster_evillaugh:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yuri
POP&Korea HOLIC



Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: ♀

PostWysłany: Sob 9:01, 25 Cze 2011    Temat postu:

Nie bardzo czuję się na siłach żeby cytować ale muszę powiedzieć że sie coraz bardziej wciągam w tę historyjkę :hamster_XD:
Robi się coraz ciekawiej :hamster_bigeyes:
Uruha .... uuuu to sie dopiero zacznie :hamster_evillaugh:
A Yuu.,.. sorki ale tak trochę zbyt mało męski jest :/ to znaczy strasznie niezdecydowany :hamster_cies2: (ale tylko w opowiadaniu oczywiście :hamster_bigeyes: )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nezumix3
SJ LOVER



Dołączył: 06 Kwi 2010
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zg.
Płeć: ♀

PostWysłany: Pon 13:11, 01 Sie 2011    Temat postu:

Podoba Mi się :hamster_evillaugh: (chodź od dawna nie rozróżniam The Gazette xD) Give me more :P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yuri
POP&Korea HOLIC



Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: ♀

PostWysłany: Sob 13:08, 27 Sie 2011    Temat postu:

Meg, Meg, Meg....
kiedy będziesz zamieszczać dalsze części tu na forum a nie na swoim blogu??? ;(
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megan
♡ Jrock ♡



Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 4531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: ♀

PostWysłany: Sob 19:57, 27 Sie 2011    Temat postu:

5.
Siedziałam nieruchomo obok Uru w samochodzie w czasie kiedy on prowadził niczym diabeł wcielony. Silnik warczał głośno, opony na zakrętach piszczały. Byłam nieswoja. Bałam się takiej jazdy jednocześnie czerpiąc z niej jakąś chorą przyjemność. W myślach popędzałam Kouyou by jechał jeszcze szybciej niestety nim odważyłam się poprosić go oto zajechaliśmy pod wieżowiec w którym znajdowało się mieszkanie basisty. Uruha zgasił silnik i wysiadł z samochodu nawet na mnie nie patrząc. Podążałam za nim w ciszy aż na osiemnaste piętro. Uruha bez wahania nacisnął klamkę gdy tylko znaleźliśmy się pod drzwiami Reity i, o dziwo, było otwarte. Weszliśmy szybko do mieszkania.
- Poczekaj tu – nakazał mi Uru widząc rzuconą kurtkę w korytarzu. Pobiegł do sypialni basisty. – Ja pierdolę! – nie namyślając się podążyłam za nim. Wciągnęłam z sykiem powietrze na widok Reity leżącego na łóżku – pokrwawionego, jęczącego i zapłakanego. Nie, tego na pewno nie spodziewałam się ani ja ani Uru. Bez namysłu znalazłam się na łóżku.
- Przynieś mi ręczniki, co najmniej trzy, miskę z ciepłą wodą, pustą miskę, albo wiadro, waciki, wodę utlenioną i jakiś alkohol – mówiłam szybko przyglądając się twarzy Reity. Odgarnęłam mu włosy z czoła. – No, dalej! – popędziłam chłopaka który stał i wpatrywał się we mnie zszokowany. Nie wiem czy był zaskoczony tym, że dotykałam i znajdowałam się tak blisko basisty z którym nigdy nie znajdowałam się aż tak blisko czy tym co powiedziałam.
- A jaki alkohol? – spytał, gdy wszystko położył na łóżku po kilku minutach.
- Jakiś mocny, żeby go ocucić – odparłam nie patrząc na gitarzystę. Sprawdziłam skąd wzięła się krew. Wzięłam ręcznik, namoczyłam go w wodzie i zaczęłam delikatnie obmywać twarz mężczyzny z zaschniętej krwi. Robiłam to jak najdelikatniej byle tylko nie sprawić mi bólu jeszcze większego niż czuł. Później zaczęłam odkażać rankę na jego wardze. Wszystkie brudne waciki wyrzucałam do wiaderka. Na koniec wzięłam wacik i nalałam na niego trochę jakiegoś dziwnie wyglądającego trunku i podsunęłam pod nos Reity. Mężczyzna poruszył nozdrzami, jęknął donośnie i jego powieki zatrzepotały. W ostatniej chwili podsunęłam mu pod usta wiadro. Uru jęknął odwracając się. Najwidoczniej źle to na niego działało, a ja starałam się nie zwracać uwagi ani na zapach ani na to co wylądowało w wiadrze.
Akira otworzył oczy. Wzrok miał trochę mętny i nieobecny. Pochyliłam się nad nim.
- Akira, jak się czujesz? – spytałam spokojnie pozbywając się waty, a wiadro odstawiłam na bok z dala od Uruhy. Zamrugałam powiekami, bo łzy zaczęły zbierać mi się pod powiekami. Uruha znalazł się tuż przy nas.
- Źle… - wydusił. Popatrzyłam na Uruhę, który patrzył nie na Suzukiego tak jak mi się wydawało tylko na mnie. w jego oczach było pełno uznania i… czułości? Nie, proszę, niech mi się to przyśni!
- Co ci się stało?
Zapadła cisza przerywana głośnym oddechem Akiry. Chłopak zamknął oczy odcinając się od nas. Zmarszczył brwi i skrzywił się, a spod jego powiek wypłynęły pojedyncze łzy. Zdusiłam w sobie chęć płakania razem z nim. Jego ból był wręcz namacalny. Poczułam szturchnięcie w ramię. zdziwiona podniosłam wzrok na Uru, który powiedział bezgłośnie „Kai”. Skinęłam potakująco. Też się tego domyślałam, zwłaszcza po zachowaniu lidera nabrałam pewności, że między nimi dwoma doszło do solidnego spięcia.
- Zabierzemy cię teraz do szpitala, dobrze? – Uruha wtrącił swoje. – Musi cię obejrzeć lekarz. – Akira jedynie skinął głową. Pomogliśmy mu wstać i obejmując go w pasie przetransportowaliśmy do samochodu. ja zostałam na tylnim siedzeniu z Reitą, a Uru szybko zawiózł nas do szpitala. Boże, Reita, co się stało? Zastanawiałam się całą drogę. Podejrzewam, że Kai wygląda teraz równie podobnie. W końcu Uruha nieźle mu przyłożył.
W szpitalu zabrali Reitę na prześwietlenie i zrobili mu komplet innych badań. W tym czasie ja i Uruha siedzieliśmy w poczekalni. Oparłam się o jego ramię, a on objął mnie w pasie. Potrzebowałam jego bliskości, bo inaczej chyba bym się rozkleiła. Za długo się bez tego obywałam. Tyle wrażeń jak na jeden dzień to trochę za dużo.
- Tak w ogóle… nie chciałem być wścibski… ale co ci się stało w rękę? – Uruha dotknął zabandażowanego miejsca. Westchnęłam cicho przymykając oczy.
- Oparzyłam się – odparłam. Zaczęłam odczuwać zmęczenie. Chciało mi się spać i miałam ochotę głośno ziewnąć. Już prawie odpływałam, gdy najpierw poczułam wibracje komórki, a potem usłyszałam dzwonek. Niechętnie wyjęłam telefon z kieszeni nie patrząc na to kto dzwoni i odebrałam.
- Do cholery, gdzie ty jesteś!? – ruszył na mnie Yuu krzycząc tak głośno, że musiałam odsunąć aparat od ucha. Uru uniósł swoje idealne brwi i popatrzył na mnie.
- Umm… - myślałam szybko co by tu powiedzieć. – Jestem z… Kouyou – po drugiej stronie zapadła cisza, a po chwili usłyszałam dźwięk oznajmiający zakończenie połączenia. Schowałam telefon i bez namysłu wtuliłam się w Uruhę. Coś mi to zbyt łatwo przychodziło. Nawet do Yuu nie mogłam się dzisiaj przemóc, a do Uru tak po prostu… może to ta jego spokojna aura?
- Jak dowiemy się co z Reitą, to od razu cię odwiozę, dobra? I wejdę z tobą na górę, bo coś mi się wydaje, że Aoi jest trochę zdenerwowany. – pogładził mnie dłonią po plecach. Wyprężyłam się w jego stronę, jak kot pragnący miziania.
- Dobrze, dobrze – przytaknęłam wdychając jego zapach. – Ale nie wydaje mi się, żeby był tylko trochę zdenerwowany.
- Przejdzie mu – odparł Uru i po chwili dodał: - Jeśli chcesz to się zdrzemnij, obudzę cię, jak przyjdzie lekarz.
- Dzięki, Takashima – szepnęłam i nie minęło wiele bym zasnęła. Otaczał mnie zapach Uruhy i jego silne ramiona. Bluza w którą był ubrany była niesamowicie mięciutka. Nie śniło mi się nic, co wydało mi się strasznie dziwne, bo zawsze miałam jakiś sen. Czasami bardzo przyjemny, a czasami tak potworny, że budziłam się zlana potem. A teraz… pustka. Tak po prostu. To było dla mnie coś zupełnie innego. Tak, jakby Uruha odgradzał mnie od zagrożenia i marzeń. Dziwne. Naprawdę dziwne. Westchnęłam mocniej się wtulając w jego tors.
- Hej, Sheila, obudź się – usłyszałam przy uchu przyjemny głos. Tak bardzo nie miałam ochoty budzić się. Byłam zmęczona, a to trochę snu w szpitalnej poczekalni w dość niewygodnej pozycji na pewno nie było aż tak miłe. Najmilszym akcentem tego były chyba ramiona Uruhy.
- Mmm – pomruczałam i otworzyłam troszkę oczy szybko je zamykając. Światło lamp szpitalnych mnie poraziło swoim blaskiem.
- Jedziemy już – głos Uru wydawał się być rozbawiony.
- A co z Akirą? – spytałam sennie podnosząc się trochę i opierając głowę na barku gitarzysty.
- Zostanie tutaj na dwie doby – odparł chłopak i pomógł mi wstać. Nogi mi ścierpły i odmówiły posłuszeństwa, bo gdy tylko stanęłam ugięły się pode mną. Gdyby nie refleks Uru poczułabym twardą podłogę. Chłopak trzymał mnie w ramionach trochę pochyloną do tyłu. W jego oczach pojawiały się na przemian błyski rozbawienia i czegoś bliżej nieokreślonego. A może to ja bałam się określić to uczucie?
- Dzięki – mruknęłam zarumieniona, gdy Uruha zaczął mnie prowadzić w stronę wyjścia. Mruknął coś pod nosem. Podniosłam głowę by na niego spojrzeć – wydawał się być jakiś nieobecny, jednak gdy poczuł mój wzrok na sobie popatrzył na mnie. Zmrużył oczy, a po chwili znów podniósł głowę odwracając wzrok. Właściwie wepchnął mnie do samochodu. Jakbym sama nie potrafiła wejść do niego, wściekłam się. Zaplotłam ręce na piersiach i wbiłam wzrok w przednią szybę postanawiając, że nie odezwę się do niego słowem i będę go ignorować. Zniweczył mój plan zaledwie dziesięć sekund po tym jak zdążyłam o tym pomyśleć.
- Zapnij pas – jego zaczepny ton jeszcze bardziej mnie rozeźlił. Cholera, nigdy nie zrozumiem mężczyzn. Najpierw Ruki pożarł się z liderem i Yuu został ranny. Później Reita i Kai dali sobie do wiwatu po drodze jeszcze ja z Shiroyamą się stuknęliśmy, a teraz Śliczny. Jasna cholera, mężczyźni!
- Zapnij pas – powtórzył jeszcze bardziej zaczepnym tonem. Nawet nie drgnęłam. Nie będzie mi rozkazywał, prawda? Nie miał do tego najmniejszego prawa, a ja mimo zmęczenia nie chciałam dać się zamieść pod dywaniku. Miałam już prawie dwadzieścia lat, a to, że on był rocznikowo ode mnie starszy o równe dziesięć nie dawało mu prawa mi rozkazywać.
Słyszałam jego głośny oddech, ale nie chciałam patrzeć w jego stronę. Czułam jego zapach, ale nie chciałam go czuć. Ciche skrzypnięcie skóry, którą obite były fotele samochodowe powinny mnie zaalarmować, ale nie zrobiły tego. poczułam gorący oddech Uru na policzku.
- Powiedziałem: zapnij pas – jego głos był dziwnie niski i wibrujący. Zadrżałam nieznacznie odwracając się do niego i zamarłam. Twarz Uruhy znajdowała się kilka centymetrów od mojej. Widziałam wszystkie plamki i plameczki na jego tęczówkach i rozszerzone źrenice. Dostrzegłam malutką bliznę tuż przy łuku brwiowym. Całą sobą musiałam się powstrzymać by nie wyciągnąć dłoni i nie pogładzić jej ledwie widocznego uwypuklenia. Powinnam się natychmiast od niego odsunąć, ale nie potrafiłam. Rozum zmuszał mnie od tego, serce powtarzało, że to jest Uruha, a ciało… ciało chciało być jeszcze bliżej niż znajdowało się w tej chwili. To co działo się w mojej sypialni z Shiroyamą miało zupełnie inne znaczenie – kochałam go. A właściwie… takie miałam wrażenie, jednak mimo, że czułam się przyjemnie, gdy znajdował się nade mną na łóżku to teraz… teraz miałam wrażenie, że nie mogę oddychać, a moje serce za chwilę dostanie zawału. Mimo, że Uruha nie dotykał mnie w żaden sposób, odczuwałam dużo większą przyjemność z tego niż z bliskość Yuu. Czy ze mną w takim razie było coś nie tak? Kochałam jednego… a pożądałam drugiego? I to na dodatek najlepszego przyjaciela mojego ukochanego!?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yuri
POP&Korea HOLIC



Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: ♀

PostWysłany: Pon 16:57, 29 Sie 2011    Temat postu:

Meganne napisał:

Wciągnęłam z sykiem powietrze na widok Reity leżącego na łóżku – pokrwawionego, jęczącego i zapłakanego.

Biedactwo... aż mi go szkoda :hamster_cies2:
Meganne napisał:


Robiłam to jak najdelikatniej byle tylko nie sprawić mi bólu jeszcze większego niż czuł.

:hamster_bigeyes:
Meganne napisał:

Oparłam się o jego ramię, a on objął mnie w pasie. Potrzebowałam jego bliskości, bo inaczej chyba bym się rozkleiła. Za długo się bez tego obywałam.

No tak bez przytulania aż trzy lata... masakra

Meganne napisał:


Twarz Uruhy znajdowała się kilka centymetrów od mojej.

I już wiadomo co się zaraz wydarzy....

ehhh.... czekam na ciąg dalszy :hamster_evillaugh:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tina
G&J.Obsesja



Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 1033
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Puławy/Warszawa

PostWysłany: Śro 23:42, 21 Wrz 2011    Temat postu:

Hej, ja tu siedze po nocy i czytam mając nadzieję na to, że... Ech, ja chcę dalej :hamster_bigeyes:
Nie mam siły na cytowanie bo po pierwsze dochodzi 24 ;( a po drugie z taaaakiej ilości tekstu i tak nie dała bym rady zamieścić cytatów. Bo by mi chyba to jakiś dzień zajęło :hamster_evillaugh:
Ale za to pewne jest jedno. Uwielbiam twoje fiki i za każdym razem pochłaniam je w tempie błyskawicznym. I dlatego moja prośba jest jedna:
WIĘCEJ!!!!!! :hamster_bigeyes:
Obiecuję, że po następnych rozdziałach będą już cytaty. Mam nadzieję, że tym nakłonię Cię na wrzucenie dalszych części :hamster_bigeyes:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sound of Asia Strona Główna -> Twórczość literacka fanów / Tasiemce Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin