Forum Sound of Asia Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

{P16} Fałszywy, najlepszy przyjaciel. (zakończony)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sound of Asia Strona Główna -> Twórczość literacka fanów / Tasiemce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 16:18, 25 Mar 2008    Temat postu: {P16} Fałszywy, najlepszy przyjaciel. (zakończony)

Tytuł: Fałszywy, najlepszy przyjaciel.
Przedział wiekowy: P16
Status: Zakończony
Występują:
Chishia
Kojima
Jae
Junsu
Lusia
osoby poboczne.
Miejsce: Polska/nieustalone.


No więc ten fick jest taki no niektórym się podoba ^_^

Rozdział I

-SPÓŹNIE SIĘ! Koji mnie zabije! Mamo szyj że szybciej, błagam! - Krzyczała Chi do swojej mamy. Siedzyały w kuchni pomalowanej teraz na oczojebny turkusowy. Jej mama szyła jej ulubione spodnie. - Muszę kupić nowe rajtuzy... Tamte już za małe... A Julka musi kupić strój... No wiesz na przedstawienie, jest prima baleriną.
-No! Nie wszystko na raz... - Powiedziała jej mama - Ja też się śpiesze! Musze jeszcze wybrać nową farbę do naszej kuchni... Ta na początku wydawała się fajna, ale... - Nie dokończyła bo Justyna wyrwała swoje zszyte już spodnie z jej rąk, ubrała je, porwała torebke razem z pieniędzmi i wybiegła z mieszkania.
Wpadła na zdenerowaną Koji. Zdenerwowaną? Mało powiedziane.
-GDZIE TY BYŁAŚ?! CZEKAM NA CIEBIE BITE 2 MINUTY! - Wykrzyknęła Koji.
Obie zaczęły głupkowato się śmiać. Z garażu wyszedł tato Chi.
-Coś się stało dziewczynki? Słyszałem chyba jakieś wrzaski... A zresztą. - I wrócił do garażu. Prowadził warsztat samochodowy, a akurat dostał zlecenie od najbogatszego człowieka w mieście - od ojca Koji.
-Jak tam auto taty? - Zapytała Julka tate Justyny.
-Jeszcze godzina lub dwie i skończe... - Odpowiedział.
Chi i Koji poszły do największego sklepu sportowego w mieście. Ba, największego sklepu w mieście, już nawet nie sportowego.
Przed sklepem nie tak jak co dzień był tłum ludzi, a to troche dziwne bo sklep był duży. Koji spojrzała na Chi pytającym wzrokiem.
-No co?! A! Wiem... Kim Junsu rozdaje autografy. - Powiedziała Chi.
Popatrzyłyśmy na siebie. Kim Junsu - najlepszy piłkarz drużyny w ich mieście.
-Maczo! - Wykrzyknęły równo, razem i zaczęły się śmieć, Julka jak delfi, Justyna jak hiena.
-Dobra już spokuj, ludzie się patrzą. - Powiedziała Chishia jakby rozmawiała o niecenzuralnych rzeczach.
Ale Kojima się śmiała, dopóki nie weszły do sklepu. Ludzie ustawiali się do stolika za którym stał Sia.
Koji spojrzała na niego z obrzydzeniem [jak ja mogłam :P] i skierowała się w strone ruchomych schodów, Chi za nią.
Koji gadała coś, ale Chishia nie słuchała, wpatrywała się w Junsu. Zapomniała że obie z Julką nienawidziły facetów - macho.
Zapomniała o tym że był piłkarzem, a ona baleriną... Zapomn...
-JUSTYNA, SŁUCHASZ MNIE?! - Wrzasnęła na cały regulator Koji.
-T-tak... - Wyjąkała zdezorientowana Chi, której zostało przerwane rozbieranie Junsu oczami.
-To co powiedziałam? - Kojima założyła ręce na piersi.
-Że... Ciekawe... Że ciekawe jak to jest być drzewem, że wolała byś by chłopak jakiś był drzewem. I że chciała byś chłopaka, którt tańczy w baleciew, słucha muzyki klasyczniej i czyta grube książki filozofów tylko szkoda że każdy... Baleron to gej. - Wypaliła byle co Chi. Wiedziała że Koji ją zaraz zabije, no ale...
Koji spojrzała na nią zdziwiona.
-Że ty jeszcze nie masz dość mojej paplaniny... - No najwidoczniej Chi ma mózg połączony z Kojimą.
Weszły do działu poświęconemu baletowi. Wstążki, balerinki, sukienki, rajtuzy, getry, gumki, spinki a nawet czapki z łabędziami.
Koji wyciągnęła piękną białą sukienkę dla baleriny. Przedstawienie polegało na tym że jedna dziewczyna (Julka) była tancerką, w której zakochało się drzewo. Ona także się w nim zakochała, ale nie mogła z nim być, a inne dziewczęta z ich szkoły baletowej to były ptaki, kwiaty i inne zwierzęta. Na przykład Chi była orchideją, która miała złapał Kojimę w czasie skoku.
-Może być? Jest piękna! Pani Raugs będzie zachwycona! - Zapiszczała wręcz Kojima gapiąc się oczyma które wydawały się że tak jak jej usta zostaną wypełnione śliną.
-Będzie zachwycona. Na pewno. - Odpowiedziała Chishia i wyjęła z torby swój pamiętnik gdzie rysowała i zapisywała wszstko co jej się podobało lub o czym nie chciała zapomnieć. Wyjęłą także ołówek. - Ups... Złamany. - Wyjęła drugi ołówke i szybko naszkicowała sukienkę którą zamierzałą kupić Julka. Koji zaśmiała się. Wzięła 3 pary rajtuz dla Chi i powiedziała:
-Chodźmy już z tąd bo do kasy się nie dostaniemy.
-Ta... Wiesz, chciała bym zobaczyć chłopaka stojącego 20 minut na głowie... - Powiedziała Chi i obie się zaśmiały.
Poszły do kasy, niedaleko Junsu nadal rozdawał autografy. Koji spojrzała na sukienkę.
-Tam była jeszcze taka ładna wstążka do tego pasująca! Idę ją wziąść. - I poszła na wyższe pietro.
Chi patrzyła na Sia, a on spojrzał na nią. Mrugnął do niej, potem chwycił jakieś zdjęcie i napisał na nim coś.
Wstał.
Szedł w stronę Chishii.
Ona że za sobą ściany nie ma to prawie upadła.
Wręczył jej zdjęcie, szepnął do ucha muskając je ustami:
-Tylko dla ciebie.
Chi wzdrygnęłą się, dziewczyny stojące w kolejce po autograf patrzyły na nią z zazdrością.
Junsu wrócił na swoje miejsce, do podpisywania autografów.
Chi widząc że Koji schodzi po ruchomych schodach jak to ona miała w zwyczaju, to szybko włożyła zdjęcie do kieszeni. Zapłaciły za towar i wróciły do domu.
Koji żegnając się z Chi powiedziała:
-Ej, masz może moją książkę? Moja mama chce ją przeczytać znowu. - Mruknęła troche zniesmaczona.
-Tak, przeczytałam... Mam ją w torbie. - Chi poklepała się po biodrze gdzie torba powinna być skoro jest zawieszona na ramieniu. Nie było jej. Poklepała sie po drugim biodrze, znowu to samo. Poklepała się bo tyłku i brzuchu. Sytuacja się powtórzyła. - O nie! Chyba zostawiłam torbe w sklepie! A masz moje rajtuzy?
-Tak, mam... To chodź! Może znajdzie się. Zresztą to po drodze do mnie. - Mruknęła Koji i złapała Chi za rękę miegnąc z nią w stronę sklepy, z którego dopiero wróciły.
Poszły od razu do biura rzeczy znalezionych w sklepie. Nie znaleźli jeansowego plecaka z nasztwkami. Potem przeszukały sklep tak jak szły czyli wejście, hol, schody, działu baletowemu, korytarzem, schodami i do kasy. Tłum sniknął, Junsu także, zostało tylko krzesło i stolik gdzie poprzednio leżało kilkanaście zdjęć.
-Nic... Może ktoś ją zabrał? Albo pasek się zerwał jak szłyśmy do mnie? - Zapytała Chi z nadzieją, jakby samą siebie.
-Ale i od ciebie szłyśmy przedtem do sklepu. Więc byśmy zauważyły.
-Możliwe... Ale...
-Ale teraz pójdziemy do tego biura rzeczy odnalezionych czy też znalezionych i... - Koji zaczęła się śmiać jak dureń, ale po chwili przestała. - cóż... I dasz im swój numer telefonu i jak znajdzie się ta torba to zadzwonią.
-"Krótko i na temat" - pomyślała zirytowana Chi, ale tak też zrobiły, potem rozstały się. Koji do swojego domu, a Chi do swojego.
Justyna przypomniała sobie że ma zdjęcie Junsu w kieszeni. Gdy weszła do swojego pokoju, położyła jego zdjęcie na stoliku i wpatrywała się w nie urzeczona. Zastanawiała się przez chwile.
-O NIE! - Krzyknęła.
Nie wstała, ale myślała gorączkowo czy jej pamiętnik zostanie przeczytany czy też nie. Modliła się by tak też nie było.


Rozdział II

Chi obudziła się na drugi dzień, siedziała na krześle, a głowę i ręce miała położone na biurku.
Zdjęcie Junsu było troche... Oślinione.
Chi spojrzała na zegarek.
7:22
-"Nie mam się gdzie śpieszyć..." - pomyślała i legła na łóżko, ale po zaledwie sekundzie wyskoczyła jak oparzona i krzyknęła - MAMO RÓB MI PROSZE KANAPKI! Pani Raugs mnie zabije... - Ostatnie zdanie powiedziała do siebie.
Zapakowała do plecaka strój, baletki i rajtuzy.
Wyleciała z pokoju jak z procy, wpadła tylko jeszcze do kuchni, chwyciła kanapke i cmoknęłą mame w policzek.
W następnej chwili już leciała do szkoły baletu. Gdy weszła ujrzała Kojimę rozmawiającą z jakimś chłopakiem. Umięśniony, czarne włosy, czarne oczy.
-"Gej! Mamy drzewo! Mamy drzewo! Szkoda że gej..." - Myślała Chishia. Podeszła do nich. Gdy chłopak ją ujrzał rozpromienił się, ale ani Julka ani Justyna tego nie zauważyły, bo przytulały się na powitanie.
-Chi, to jest Kim, Kim to Chi. Kim będzie chodził do naszej szkoły, zagra w przedstawieniu! Drzewo! - Poinformowała Justynę Kojima.
-Aha! Fajnie! Nie spóźniłam się? - Zapytała po chwili zakłopotana.
Koji spojrzała na zegar ścienny który stał za Kimem.
-Nie... Jeszcze 5 minut. Leć się przebrać.
Więc poszła się przebrać. Jae z racji że była tylko szatnia damska do przebierania się to poszedł do łazienki i tam się przebierał.
-"Przecież może z nami się przebierać... Skoro jest gejem to nie ma się czego wśród nas wstydzić..." - Rozmyślałą Chi, ale po chwili usłyszała dźwięczny dzwonek, który wzywał na trening.
Wszystkie dziewczęta będące w szatni w tym Justyna, poszły na salę. Pani Raugs stała za swoim pianinem. Gdy grała na nim każda z dziewczyn bała się że uderzy o klawisze, bo ich nauczycielka na tyle wczuwała się w grę na tym że instrumencie, że poruszała głową w rytm, do tyłu i do przodu.
Pani Raugs powstała.
-Dziewczęta! Mamy nowego ucznia! Kim podejdź tu. - Kim podszedł do niej, miał na sobie czarne, obcisłe dres, czarną bluzkę z długim rękawem, także obcisłą i stopki na nogach. - To jest Kim JaeJoong. Jak narazie jedyny uczeń płci męskiej w mojej szkole. Będzie grał drzewo w naszym przedstawieniu. Jednakże z racji że przedstawienie za 2 tygodnie i pan JaeJoong nie zdaży nauczyć się wszystkiego muszę poprosić którąś z dziewczyn by go douczała. Któraś jest chętna?
Połowa z dziewcząt podniosła rękę, jednakże Chi i Koji były pierwsze.
-Dobrze więc Justyna i Julia obie będziecie go doszkalać. - Powiedziała pani Raugs i uśmiechnęła się do nich. Pchnęła lekko Kima w ich strone, a ten wepchał się między Koji i Chi. Zaczął się trening, Hero uczył się szybko, ale jednak nie dość szybko by umieć to do spektaklu.
Po treningu.
-To u mnie, nawet teraz. - Powiedziała Chi rozmawiając z Koji i z Kimem.
-Dobra, dobra, ale ja musze iść do domu! Tato dzisiaj przyjeżdża na obiad! - Powiedziała uradowana Koji. Chi nie dziwiła się dlaczego Julka tak zareagowała. Jednak Jae sprawiał wrażenie zdziwionego. - Powiedz mu o co chodzi... - Szepnęła Koji do Justyny.
Justyna kiwnęłą głową. Po 15 minutach razem z Hero weszła do swojego domu, mamy nie było, pewnie była w pracy, tato też. Poszli do pokoju Chishii.
-No więc... Kojima ma ojca, który jest prezesem jakiejś spółki budowlanej, dużo zarabia, ale czasu dla rodziny nie ma, dlatego była taka szczęśliwa. - Powiedziała Justyna. - No dobra... Bedzie ona tam z godzine, więc co robimy? Bo bez niej nie zaczniemy chyba, nie?
-Hm... Umiem stać 20 minut na głowie. - Powiedział Kim, Chi spojrzała na niego jak na wariata...
-To ty postoisz, a ja się przebiore. Siadaj na łóżku... - Wskazała gestem na swoje łóżko, Jae posłusznie usiadł. Justyna wyjęła z szafy jakieś zielone dresy [ których tak na prawde w jej szafie nie ma xp ] i luźną bluzkę. Zdjęła tą bluzke którą miała na sobie i jeansy. Rozebrała się i ubrała w towarzystwie Kima. Nie wstydziła się. Przecież to gej. A gej może być "twoją najlepszą przyjaciółką". Jednak Hero wyglądał na zarumienionego.
-Dobra, teraz pokaż co potrafisz. - Powiedziała Chi i chwyciłą z biórka stoper. Kim spojrzał na nię przestraszony gdy obok niego usiadła i zaczęła coś ustawiać w stoperze. Nachylał się w jej strone, nie zauważyła tego bo patrzyła na ekranik stopera, a po chwili powiedziała:
-No wstawaj! Chcę zobaczyć czy mówiłeś prawde z tym 20 minutowym staniu na głowie.
Jae momantalnie cofnął głowę, wstał z łóżka, chwycił poduszkę leżącą na nim i rzucił ją na ziemię. Po paru sekundach już stał na głowie. Minęło 20 on nadal stał, czerwony na twarzy jak burak ale stał. Chi zaczęła bić brawo, na co on, wyraźny znak że może przestać spadł na plecy i leżał sobie na ziemi oddychając ciężko.
-Może coś do picia? - Zapytała Chi patrząc na twarz chłopaka.
-Poprosze... Masz może cole z lodem?
-Mam... - Powiedziała i wyszła z pokoju. Gdy wróciła Kim siedział na łóżku ze zdjęciem Junsu w ręce. Chi zamarła.
-Podoba ci się? To mój kolega z... Z przedszkola - Powiedział Hero.
Justyna odetchnęła.
-Tak. Tylko wiesz, ani słowa Koji, bo ona nienawidzi piłkarzy.
Kojima bo godzinie nie przyszła, więc trening się zaczął. Potem Jae poszedł.
Chishia położyła się na łóżku i wpatrywała w sufit.
-Szkoda, że to gej... Albo nie. Fajnie. Mam przynajmniej nową przyjaciółkę.
I zasnęła.


Rozdział III

Chishię obudził niebiański zapach pierożków jej mamy.
Wstała i jak lunatyk weszła do kuchni, mając zamknięte oczy wpadła na lodówkę i glebła na ziemię.
-Pierożka? - Zapytała mama. Chi otworzyła oczy i zobaczyła pieroga nabitego na widelec przed oczyma.
Chapnęła go. I tak mama nakarmiła ją trzema pierogami, a resztę zjadła już samodzielnie.
Spojrzała na zegarek nad lodówką.
09:42
Wyszła z kuchni i poczłapała dosłownie do łazienki. Spojrzała w lustro, a po chwili zamknęła oczy, chwyciła swoją szczoteczke, wyobraziła sobie, że to Junsu i jadąc dłonią po swoim ramieniu ssała szczoteczkę.
-Dobrze się czujesz? - Zapytała ją rozbawiona Kojima.
Justyna momentalnie odrzuciła szczoteczkę otwierając zarazem oczy.
-Auć... - Koji dostała szczoteczką w czoło. Wyszczerzyła zęby do Chishii, ona zaniemówiła.
Julka miała aparat na zębach.
-Wyglądasz jakbyś miała dziury w zębach. - Wytrzeszczyła oczy.
Kojima miała aparat na zębach.
-No nie?! A z tymi oczyma to wyglądasz jak kosmita...
Koji wyciągnęła torbę Chi zza pleców.
Spakowałam już cię, teraz idź się ubierz bo w tej pidżamie wyglądasz jak moja babcia za młodu gdy prababcia Eufemia była jeszcze ładna.
Chi poleciała do pokoju, w pędzie ubrała spodnie na lewą stronę i rozerwała bluzkę.
Zaklęła.
-Kochanie! Pamiętaj, że agresja i przemoc rodzi agresję i przemoc! Pokój! - Zawołała jej matka.
-"Eh, ci hipisi..." - pomyślała Chishia nakładając znowu spodnie, bluzkę, bluzę i skarpetki. Potem ubrała buty, zabrała torbę od Koji i poszły w te pędy do szkoły baletowej.
Trening zaczął się, skończył się. Kim robił widoczne postępy.

W szatni:
-Ja lecę, tato dzisiaj zabiera mnie do parku wodnego! Hm... Wiesz, coś tak mało rozmawiają z mamą. - Powiedziała Koji i wyszła, ba, wydawać by się mogło, że ucieka przed wilkiem, tak jak pan MikMik [dla niewiedzących Struś Pędziwiatr].
Chi wyszła z szatni, wpadła na Kima, niewiele brakowało by go pocałować, ale dotknęła tylko nosem jego ust.
W pół mroku na korytarzu, który prowadził do holu trudno było zauważyć rumieńce Jae i Chishii.
-Justyna mam dla ciebie prezent. - Powiedział Hero po chwili milczenia drżącym głosem.
-No słucham.
-No więc... Skoro tak lubisz Junsu... To pomyślałem że załatwię wejściówkę na trening drużyny... I tak pomyślałem, że może pójdziemy razem... - Powiedział Kim jąkając się co chwile.
Chi nie pozwoliła mu dokończyć ostatniego zdania, rzuciła mu się na szyje i pocałowała go, a raczej lekko musnęła jego usta.
-Kocham cię! Oczywiście jak brata. - Przytuliła go mocni i łapiąc za rękę wybiegła ze szkoły.
Kim cały odrętwiały prawie spadł ze schodów przed wejściem.
Justyna biegła ile sił w nogach by dotrzeć jak najszybciej na stadion.
Jae biegł za nią, był szybki, bardzo szybki.
Przed wejściem na stadion stała grupka dziewcząt błagająca jednego z ochroniarzy by je wpuścił.
Justyna przystanęła, Kim także. Chi uniosła wysoko głowę jak bardzo ważna osoba, przepchnęła się przez dziewczyny, które patrzyły na nią z zazdrością. Pokazała ochroniarzowi "wejściówkę", wpuścił ją, Kim przybił z ochroniarzem żółwika i wszedł za nią. Usiedli na trybunach, trening już się rozpoczął, z boku cheerleaderki miały swoją próbę. Na czele stała brązowo włosa dziewczyna. Odwróciła się i spojrzała w ich stronę zaskoczona. Jae schował się trochę za trybuny wiążąc buta. Justyna spojrzała na niego zdziwiona.
-"Może stać na głowie 20 minut to i buta musi wiązać dziwnie..." - pomyślała.
Dziewczyna zmierzała w ich stronę. Krzyknęła z daleka:
-Kim co ty tu robisz!?
Jae jej pomachał.
-Cześć Natalia...


Rozdział IV

Chi patrzyła to na ową cheerleaderkę, to na Hero, który twarz miał teraz czerwoną jak kolczyki Kojimy. [Pikne ^_^]
-No do jasnej cholery braciszku! - Zawołała Natalia.
-S-słucham? - Wyjąkał Jae próbując uwolnić swój palec spod obięć sznurówek.
Dziewczyna chłodno spojrzała na Chishię. Ten chłód aż dało się wyczuć.
Jae momentalnie wstał. Ogólnie rzecz biorąc zmienił swoje zachowanie.
-Luśko ty moja, czy nie brakuje wam miejsc w drużynie? - Pokazał dłonią na Justynę jak na eksponat - Ona jest na serio dobra.
Natalia zmierzyła zwrokiem sparaliżowaną Chi od stóp do głów.
-Twoje miesięczne kieszonkowe i kluczyk do mojego pamiętnika to zostanie przyjęta. - Syknęła Lusia tak by Chishia nie mogła usłyszeć.
-Zgoda! - Wykrzyknął zadowolony Jae.

W drodze do domu Chi.

-Na serio?! - Wykrzyknęła Justyna.
-No tak, będziesz miała treningi na jednym boisku razem z Junsu.
-Łaał...
-A wiesz co ja mam? Ja mam przepyszną rzecz!
-Jaką? - Chi.
-Dobrą. - Jae.
-Smaczną? - Chi.
-Nie. - Jae.
-Dobrą? - Chi.
-Nie, smaczną. - Jae.
Roześmiali się. Po chwili byli przed domem Chishii.
-Siema dziewcz... - Zaczął, ale gdy zorientował się, że to nie Koji idzie obok Justyny szybko się poprawił - Cześć młodzi!
-Cześć!
-Dobry panu. - Powiedział Hero i razem z Chi weszli do domu.
W domu nie było mamy Chishii więc "chatę" mieli wolną. Kim wyjął z kieszeni spodni popcorn.
-Łaa! - Krzyknęła Justyna, chwyciła opakowanie, dziwnym ruchem ręki otworzyła i wrzuciła do mikrofeli, ustawiając na 3 minuty. - A piwa byś nie chciał?
-A masz? - Jae zaśmiał się.
-Mam... - Chi sięgnęła ręką w strone lodówki i po chwili w jej dłoniach spoczywały 4 butelki Żywca.
Popcorn wyszedł im wspaniale. Jae wziął 1/3 kostki masła i rozmaślił na popcornie więc powstał maślany popcorn, potem posolił.

-Popcorn à la Kim! - Zaśmiała się Chi jedząc popcorn. Wypiła już swoje oba piwa, Jae wypił tylko jedno, a więc Chi chwyciła jego drugie piwo i wypiła.
Była już nieźle wstawiona.
-No to co robimy? - Zapytał Hero opierając się o ściane siedząc na łóżku. Zamknął oczy. Po chwili poczół jak coś usiadło mu na kolanach.
Otworzył oczy i ujrzał śmiejącą się Chi.
-Justyna, jesteś pijana! - Syknął Kim.
-Nie! Nie jestem! - Wykrzyknęła śmiejąc się. Położyła ręce na jego klacie.
Jej prawa ręka powędrowała w kierunku jego rosporka, a lewą położyłą na jego policzku. Zaczęła go całować, Jae sparaliżowany nic nie robił. Chi wepchnęła język do jego ust i zaczęła pieścić jego podniebienie, prawa dłoń już odpiełą guzik i rozpięła suwak od spodni.
-Chi... - Wyjęczał Jae.
-Ciiiii...
Justyna kolanem zaczęła pieścić krocze Kim'a, który miał zwód.
-Czekaj! - Powiedział chłopak.
-No chodź...
-Po-Potrzebna jest prezerwatywa... Mam opakowanie... A-ale zostawiłem w kuchni... - Wyjąkał i pobiegł do kuchni. Wrócił nie z prezerwatywą ale z jakąs tabletką i szklanką pełną wody w ręce.
Chi leżała na łóżku. Jae wepchnął jej tabletke do ust.
-Antykoncepcja... Za 5 minut zacznie działać... Popij. - Podał jej szklanke.

Po 5 minutach.

Chi słodko spała. Jae pocałował ją w policzek i wyszedł z jej domu.



Rozdział V

Chi obudziła się już trzeźwa, nie pamiętała nic co wczoraj zrobiła pod wpływem tych 3 piwek.
-Mamusiuuuuuu... Zrób mi śniadankoooooo... - Poprosiłą mamę. Słyszała jak ksząta się w kuchni.
Gdy Justyna wstałam, ubrała się i uczesała to poszłą do kuchni. Odruchowo przymknęła oczy. Kuchnia była pomalowana na słonecznie żółty kolor, który aż raził.
Jej mama postrawiła na stole talerz z kanapkami z dżemem i kakao. Była całą umaziana w farbie.
-Prawda, że ładnie? - Zapytała mama.
-Ta-ak! Ślicznie!
-Dziękuje. - Powiedziała mama i pocałowałą ją w policzek. Wyleciała z kuchni, a po chwili wleciała do niej już czysta i z łądnie zaczesanymi włosami w kok. Złapałą torebkę z krzesła - Ja idę do biura.
-Pa!
Do kuchni wleciał tato Justyny. Z autografem Junsu w rękach. Mama Chi wyszła patrząc na swojego męża zdziwiona.
-Moja maleńka córuniu! Od kiedy lubisz piłkę nożną? - Zapytał ojciec.
-Ee... - Nie wiedziała co powiedzieć. Nie musiała.
-Nareszcie! Zapiszesz sie do damskiej drużyny? I wypiszesz się z baletu?! - Jej tato wyglądął na podnieconego.
-Tato... Kocham balet... No dobra nie kocham, ale lubię. A co z zasadą "Każdy może robić co chce"? I tak na pocieszenie jestem cheerleaderką.
-No tak... Zasada... Gratuluje! - Dał jej zdjęcie z autografem i wyszedł.
Chi zaczęła gapić się na zdjęcie Junsu. Dopiero gdy zegar w salonie wybił godzinę przestałą gapić się na zdjęcie. Obróciła je i zobaczyła adres internetowy. Do strony Kima.
Jak torpeda wyleciała z kuchni. Wywaliła się zachaczając o dywan. Wleciała do swojego pokoju, włączyła komputer. Gdy już go włączyła to wpisała w przeglądarce adres jego strony.
Był to blog Junsu. Ostatnia notka była... Ze wczoraj!
-... Potrzebuje dobrego mechanika. - Zaczęła czytać Justyna wyraźnie podniecona. - Jeśli ktoś się zna na samochodach to proszę w komentarzu umieścić swój adres.
I Chi napisała. Że ma tate, który jest mechanikiem samochodowym, napisałą też adres.
Po godzinie szła na stadion. Miała trening cheerleaderek.

Weszła do dość dużej szatni. Wszędzia panowały radosne kolory. Dziewczyny, które się rozgrzewały spojrzała na nią, a potem na stojącą Lusię. Luśka wyjęła z worka strój taki jakie miały inne cheerleaderki.
-Włóż to, zwiąż włosy w kucyk i rozgrzej się. Zaraz będziesz się uczyłą. - Powiedziała chłodno podając Chi strój. Ona tylko kiwnęła głową.
Po tym co jej poleciłą Natalia wyszły na stadion. Przy bramce drużyna z Junsu na czele rozgrzewała się.
Trening cheerleaderek się zaczoł. Natalka była wyraźnie wkurzona. Justyna łapała szybko wszystkie figury, kroki i inne. Lusia była zdziwiona gdy zobaczyła co Chishia może robić ze swoim ciałem. Przecież była baleriną. Teraz biały przebiegnąć całe boisko. To przyniosło Chi zgubę. Nie słuchała więc pobiegła w drugą stronę niż cheerleaderki, a potem na skos do chłopaków. Nie zauważyła tego. Junsu i reszta drużyny patrzyli na nią, śmiejąc się.
-Ej, mała, chyba pomyliłaś dróżgę do babci! Tylko gdzie twój koszyczek. - Powiedział jeden z nich, a reszta ryknęła śmiechem. Sia śmiał się najgłośniaj.
Justyna pobiegła do szatni, teraz pogrązonej w półmroku. Szybko się brzebrała i pobiegła do domu.

Przed drzwiami stał Jae z paczką popcornu.
-Hej! - Krzyknęła Chi, pobiegła do niego i przytuliła się do niego. - Już nigdy tam nie pójdę... Te cheerleaderki są okropne!
-Ta... A co powiesz na popcorn à la Kim? - Zapytał Kim. - Ale bez piw!
-Popcorn! - Krzyknęłą ucieszona Chishia i weszła do domu, za nią wszedł Hero. - Kiim... Ale jakich piw?
-Uff... Nie pamiętasz...
-Ale czego?
-Tego.
-Jakiego "tego"?
-Nie powiem!
-Powiesz!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-No dobra.
-Nie! Naczy nie powiem...
Gdy doszło do nich jak się kłócili pięknie zaczeli się smiać.

Gdy Kim zrobił popcorn wyszli na dwór i usiedli na starych oponach przed warsztatem taty Chishii.
Jego właścieciel (Ojciec Justyny) podszedł do nich i wziął garść popcornu. Wepchał go do buzi.
-O choea! - Powiedział z pełnymi ustami, ale zaraz zjadł. - Nie wiedziałem córciu, że taki popcorn dobry robisz!
-To nie ja. To Jae. - Justyna wskazała dłonią na Kima.
-Chłopie, musisz dać mi przepis. - Powiedział tatko. Zmierzył Jae wzrokiem. - Ja cię chyba skądź znam... Ale pewnie dużo jest podobnych do Ciebie chłopców!
I poszedł do warsztatu. Po 15 minutach na podjazd wjechała czarna Honda. Na oko miała z 10 lat.
A któż z niej wysiadł? Oczywiście Junsu.
Kim schował się za opony i udawał, że wiąże buta.
-Ty mi dałaś adres? - Powiedział Junsu podchodząc do Chishii.
-T-tak... Ja... - Wyjąkała.
Chłopak uśmiechnął się uwodzicielsko.
-Jesteś śliczna... Nie poszła byś ze mną kiedyś na obiad?
-Chętnie!
Tato Chi wyszedł z warsztatu. Uściskał dłoń Junsu i powiedział po przeglądzie samochodu, że może on przyjść po niego jutro. Chi nie zauważyła, że Jae od 5 minut wiąże buta, wpatrywałą się w Junsu. Gdy poszedł i zniknął za rogiem, Justyna troche otrzeźwiała.
-Kim! Słyszałęś?! Zaprosił mnie na obiad! - Chi spojrzała za opony gdzie przedtem był Jae. Tylko, że teraz już go nie było.

Rozdział VI

Chi weszła do domu. Siedziała przed telewizorem opychając się lodami.
Po około godzinie przyszła jej mama. Spojrzała na nią.
-Justynko, wyglądasz na smutną... Może postawie ci karty? - Zapytała.
-Jakbyś mogła... Ale chodzi o chłopaka! Ten... Junsu mnie zaprosił na obiad. - Powiedziała troche zmieszana Chi.
Więc usiadły przy stole w kuchni. Jej mama rozłożyła 5 kart tak by układały się w znak + a nad kartami położyła zdjęcie Junsu.
Odsłoniła środkową kartę. Na karcie były 4 puchary.
-Coś cię rozczaruje... - Powiedziała mama Chishii.
Następna karta: 8 pucharów. Tym razem karta z góry.
-Jakaś znajomość w twoim życiu skończy się lub będzie miała kryzys.
Na samym dole karta. Ryczerz mieczy.
-Ktoś nagle wtargnie w twoje życie, albo po prostu ktoś je zmieni na dobre.
Karta po prawej. Ta niby najważniejsza. Kochankowie.
-Czeka cię miłosny zawód...
I ostatnia karta, po lewej. Śmierć.
Mama Chi uśmiechnęła się.
-Mam nadzieje, ze chodzi tu o twoje oceny z polskiego... Otóż coś się zmieni, ustąpi staremu. Chociaż tu przecież chodzi o miłość... - Jej mama zaśmiałą się.

Chi obudziła się [bo wcześniej poszła spać xd] rano. Mamy już w domu nie było. Więc trening się musiał zacząć!
-Kur*a jego mać! - Krzyknęłą Chi. Spakowała się i pobiegła do szkoły.
Szybko się przebrała i pobiegła na salę.
Koji spojrzała na nią, wszystkie dziewczyny już się rozciągały. Kojima miała już na sobie swój strój na przedstawienie.
-"Za tydzień przedstawienie!" - pomyślała Chishia.
-A gdzie Kim? - Zapytało pare dziewczyn.
-Nie wiem... - Powiedziała Chi.
Koji podeszła do Chi. Na twarzy miała głupawy ale poważny uśmiech.
-Jak to nie wiesz?! - Krzyknęłą Koji, a wszystkie dziewczyny spojrzały na nią. - Przecież to twój najlepszy przyjaciel!
-No najlepszy się stał bo ta niby przyjaciółka nawet nie chciała bym z nią spędząła czas! - Odkrzyknęła Chi.
-NIE CHCIAŁAM?! To niby kto tyle razy dzwonił do twojego domu? Święta Kunegunda z Hollywoodu? - W oczach Koji pojawiły się łzy.
-Ja... Przepraszam... Nie było mnie... Byłam z Kimem...
Julka miała już coś powiedzieć ale pani Raugs przerwała im.
-Koniec kłótni! Dziewczęta ustawić się. Ty Olivio zagrasz drzewo skoro pan JaeJoong nie raczył dziś przyjść.
No i zaczęło się. Chi klęczała na jednym kolanie, miała złapać Koji. Jednak zamiast naprężać mięśnie rozmyślała o Jae.
Patrzyła jak to raz po raz Olivia goni Julkę, a Julka ucieka, potem drzewo ucieka, a tancereczka je goni. Chi widziała wzrok Kojimy na sobie. Ściskało ją to w żołądku.
I wreszcie najważniejszy skok. Pani Orchidea - Justyna miała złapac Koji... Bla bla bla... I nie udało się, Justyna nie złapała Julki. Zbyt intensywnie myślała o Kimie, miała przebłyski sytuacji gdy już prawie doszło do zbliżenia z nim.
Pani Raugs podbiegła do leżącej na ziemi Koji i do Justyny dalej zamyślonej.
Justyna poczyła silne uderzenie w policzek.
-Głupia dziewucha! - Wykrzyknęła nauczycielka.

Wszystko było dobrze. Julka miała tylko skręconą kostkę. A Justyna? Justyna została tancerką, w której było zakochane drzewo.

Nadszedł czwartek, czyli dzień obiadu z Junsu. Obiad miał być w ekskluzywnej restauracji. Justyna ubrała białą tunikę w grochy, a w pasie ścisnęła grubym paskiem. Wzięła małą torebeczkę ozdabiana czarnymi cekinami i poszła.
Gdy weszła do środka wszystko wydało jej się takie... nowe i piękne. Podszedł do niej przystojny kelner.
-W czym mogę pomóc? - Zapytał.
-Mam dzisiaj randkę z panem Jun...
Nie dokończyłą.
-Ah taaaak... Stolik w kącie. Junsu za chwilę przyjdzie. - Uśmiechnął się.
Chi usiadła przy stoliku w kącie, poprosiła o sok pomarańczowy z lodem.
Czekała 5 minut. I zjawił się Kim [Junsu]. Uśmiechał się jak zawsze. Chi rozpromieniła się, ale po chwili jej zachwyt opadł.
Obok Junsu szła Natalia. Pocałowała go i oboje ruszyli w stronę stolika. Chishia chwyciła szklankę z sokiem, obok przechodził kelner z drinkami, wzięła jeden. Podeszła do Junsu i Luśki. Na Junsu wylała sok, a potem drink, a Natalię opluła.
Wybiegła z restauracji.
-"Nie będę płakała... On na to nie zasłużył..." - Pomyślała.
Zauważyłą budkę telefoniczną. Weszła do niej. Zaczęła grzebać w książce telefonicznej. Znalazła jedyny numer pod nazwiskiem JaeJoong. Dzwoniła. Odezwał się kobiecy głos.
-Słucham?
-Przepraszam, czy zastałam Kima w domu?
-Nie ma go... Będzie wieczorek. A kto mówi?
-Justyna, jego przyjaciółka... To proszę mu przekazać, że do niego dzwoniłam...
-Dobrze. Do zobaczenia.
-Do widzenia.

Justyna wróciła do domu. Podarłą zdjęcie Junsu i zaczęła ryczeć w poduszkę...



Rozdział VII jeszcze nie powstał, ale jestem w trakcie jego tworzenia.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 20:38, 26 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Wto 16:39, 25 Mar 2008    Temat postu:

Aaaaa *__* nynynyny :hamster_bigeyes:
super, ze go tutaj wstawiłaś :hamster_bigeyes:

moje kochane, parchate <3333 :hamster_redface:
Powrót do góry
Megan
♡ Jrock ♡



Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 4531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: ♀

PostWysłany: Wto 17:25, 25 Mar 2008    Temat postu:

Jeeeeeeejku jaki fajny fick :hamster_bigeyes:
Super jest :hamster_bigeyes:
Mam nadzieje że szybko wstawisz nowy rozdział :hamster_bigeyes:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 17:27, 25 Mar 2008    Temat postu:

Nowy rozdział?

phi... brak weny twórczej
nie teraz. na pewno nie teraz.
Powrót do góry
Tina
G&J.Obsesja



Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 1033
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Puławy/Warszawa

PostWysłany: Wto 18:43, 25 Mar 2008    Temat postu:

super ficzek i mam jednak nadzieje ze znakjdziesz wene zeby go kontynuowac :hamster_bigeyes:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 20:36, 26 Mar 2008    Temat postu:

Rozdział VII

Mijały dni. Justyna dzwoniła do Jae po parę razy dziennie. Ale zawsze to samo:
-Wróci wieczorem. - Mówiła jego mama.
Nadszedł dzień przedstawienia. Justyna zdążyła się pogodzić z Kojimą.
Dostała od niej piękny strój tancereczki do przedstawienia. Pasował, ba, nawet był trochę przyduży, ale było dobrze.
Chi pojawiła się w teatrze, bo tam miało odbyć się całe przedstawienie. Była próba, ale nikt nie mógł zagrać drzewa, bo każda z dziewcząt była obsadzona w jakiejś roli, a żeby wyglądało to płynnie nie można było ani jednej "zrobić" drzewem. Więc Pani Raus posłała Chishię by znalazła Kim'a.
-"Pewnie jest na stadionie" - Oto była pierwsza myśl Chi.
I tam poszła. Trwał mecz. Właśnie o puchar. Ale nie mogła się dostać na stadion...
-Dokąd to panienka się wybiera? - Zaśmiał się ochroniarz stojący przy wejściu. Jadł właśnie pączka.
-Muszę kogoś zgwałcić jeśli pana to tak na prawdę interesuje. - Powiedziała wkurzona.
Ochroniarz patrzył na nią ze strachem. Usunął się z drogi zasłaniając swojego pączka.
-Tylko nie mnie! Ani nie pana Pączusia! - Powiedział.
Justyna pokręciła głową. Weszła na stadion. Potem na murawę. Właśnie dostałą piłką w klatkę piersiową. Lekko się zachwiała. Potem wykopała piłkę gdzieś wysoko, piłka zatrzymała się przed bramką, a jakiś chłopak strzelił gola. Justyna rozpoznała w tym chłopaku Jae. Pobiegła do niego. A on uciekał. Więc go goniła, aż wreszcie dogoniła. Kibice na trybunach to albo się śmiali albo krzyczeli by zeszła z boiska. Ale ona tylko go przytuliła go pocałowała. Hero był zdziwiony, ba, nie wiedział co robić. Nieśmiało objął ją w pasie. Oderwali się od siebie, wymienili spojrzenia.
-Panie drzewko, dzisiaj przedstawienie. - Szepnęła Chishia.
-AJĆ! - Krzyknął Kim i wybiegli ze stadionu.
Gdy już byli w teatrze znowu była próba. Wszystko było super. Do przedstawienia zostało 30 minut.
Widownia zaczęła się zapełniać.

Po 35 minutach.

Chi uciekała przed drzewem. Za chwilę miał nastąpić ten skok na Panią Orchideę. I wyszło.
Jednak potem już nie. Pan Drzewo wyciągnął Tancerkę z objęć kwiatu, improwizowali przez chwilę, a potem artystycznie jakoś zakończyli występ pocałunkiem.
Wiwaty, oklaski i inne podziękowania za taki występ zagłuszały cały teatr.
Jae szepnął na ucho do Chishii gdy tkwiła w jego objęciach przed widownią:
-Kocham Cię. - Ugryzł lekko jej ucho.

Potem razem z Koji i z Kimem Chishia poszła do domu.
Kim opowiedział dziewczynom jak to zobaczył pewnego razu Justynę w sklepie sportowym. Zakochał się w niej i ukradł jej plecak.
Dowiedział się o niej wszystko, o tym czego nie lubi, co lubi, co kocha... No i tak się zaczęło.
Do pokoju wpadła mama Justyny. W ręku miała jakieś małe, białe jakby... Pudełeczko?
-Będziesz miała siostrzyczkę! - Krzyknęła w kierunku Chi. - Nazwiemy ją... Aleksandra!
I tak się skończyło.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 21:31, 26 Mar 2008    Temat postu:

jaaa *____________________________* mo Jae, mój :hamster_bigeyes: ale pięęęęknie :hamster_want:
ukradł mój plecak? >> ma w łeb xp mój szkicownik! XD
i Olka XDDD hahahaaa XDDDD no nie mogę :hamster_XD:

dzięki za tego ficka, był wspaniaaaały *________*


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 21:32, 26 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Megan
♡ Jrock ♡



Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 4531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: ♀

PostWysłany: Pią 19:13, 28 Mar 2008    Temat postu:

Już koniec? ;(
Tak czy siak był świetny ten fic :hamster_bigeyes:
Super się go czytało, i ciekawy był :hamster_bigeyes:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 20:20, 06 Lip 2008    Temat postu:

O mamciu, świetny fick :hamster_want:.
Szkoda, że już sie skończył... Jeszcze bym poczytała ta historię! :hamster_bigeyes:.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sound of Asia Strona Główna -> Twórczość literacka fanów / Tasiemce Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin